Nowy przywódca zapowiedział, że choć będzie się starał nawiązać dialog z Pekinem, to jednak z pełną determinacją zamierza bronić Tajwanu przed presją ze strony Chin. To już trzecia kadencja przedstawicieli DPP na czele państwa. Ching-te był do tej pory zastępcą prezydent Tsai Ing-we. Jest jednak uważany za polityka, który przyjmuje bardziej zasadniczą postawę wobec niezależności Tajwanu od swojej poprzedniczki, nawet, jeśli nie zamierza doprowadzić do formalnego ogłoszenia niezależności kraju. - Dziś wybraliśmy drogę demokracji i suwerenności - ogłosił Ching-te po ogłoszeniu wyniku wyborów.
Przed sobotnim głosowaniem Pekin uznał, że Tajwańczycy muszą rozstrzygnąć czy chcą „pokoju czy wojny”. Dlatego teraz oczekuje się, że Xi Jinping da wyraz swojemu niezadowoleniu. Po wyborze Tsai Ing-we Chiny ludowe zerwały kontakty dyplomatyczne z Tajwanem i gdy kraj odwiedziła ówczesna spiker Izby Reprezentantów Nancy Pelosi chińska marynarka wojenna i lotnictwo przeprowadziły manewry wojskowe bardzo blisko granic Tajwanu. Teraz do poważnego incydentu może dojść przy okazji inauguracji nowego prezydenta 20 maja.
Czytaj więcej
Dotychczasowy wiceprezydent Lai Ching-te wywodzący się z Demokratycznej Partii Postępowej (DPP) wygrał sobotnie wybory prezydenckie na Tajwanie. Jest zwolennikiem ogłoszenia niepodległości.
Czteroletnia kadencja Ching-te przypadnie na wyjątkowo napięty okres w relacjach Stanów Zjednoczonych i Chin, których najbardziej delikatnym aspektem jest właśnie Tajwan. Kandydat DPP otrzymał 40,1 proc. głosów wyraźnie więcej, niż jego rywal z Kuomintangu (KMT) Hou Yu-ih, który musiał się zadowolić 33,5 proc. Reprezentujący barwy Tajwańskiej Partii Ludowej (TPP) Ko Wen-je otrzymał 26,5 proc. głosów.