Scheuring-Wielgus mówiła też, że obrazki z Woronicza, gdzie protestowali posłowie PiS są „gorszące”, ale „dla obozu PiS”. - To jest aberracją, że politycy jednej z partii wchodzą do budynku mediów publicznych i okupują ten budynek. To rzeczywiście jest kuriozum — stwierdziła.
- Jeśli chodzi o działania ze strony Ministerstwa, do tych budynków weszli prawnicy, albo prezes, prezes zarządu, prezes TVP, którzy zostali prawnie powołani przez ministra kultury i dziedzictwa narodowego — zapewniła jednocześnie.
- Wiadomo, że PiS bardzo zależało na tym, żeby pokazać obrazki, że przepychają się, nie są wpuszczani. Pewnie marzyli o tym pan (Samuel) Pereira, pan (Michał) Adamczyk, pan (Marcin) Tulicki (odwołane już kierownictwo TAI — red.) czy pan (Miłosz) Kłeczek (reporter TVP), żeby ktoś wyciągnął ich za fraki z tej Telewizji Publicznej, być może rzucił na ziemię. Mówimy o czterech osobach, kilkunastu innych, nie wiadomo jakich i politykach PiS. Naprawdę mamy do czynienia z niebywałym skandalem, że politycy pokazują nam, że bronią TVP jak swojej własności. A TVP nie jest własnością partii, żadnego polityka — podkreśliła.
Joanna Scheuring-Wielgus o programie „19:30”: Technicznie mi się nie podobał
Wiceminister kultury spytano też, jak podoba jej się nowy program informacyjny TVP1, „19:30”.
- Technicznie mi się nie podobał. Trudno skonstruować w ciągu 24 godzin program informacyjny. Trzeba dać im kredyt zaufania. Natomiast przekaz informacyjny, który był, był zupełnie inny niż ten, który był, był kompletnie inny w stosunku do tego, którym byliśmy karmieni przez ostatnie osiem lat — odparła. - Był naprawdę wyważony, widziałam mnóstwo różnych ludzi, o różnych poglądach. Nie zauważyłam polityka Lewicy, za mało kobiet być może się wypowiadało, ale trzymam za nich kciuki — dodała.