Zgodnie z rosyjską konstytucją wybory prezydenckie w Rosji mają się odbyć już 17 marca. W warunkach trwającej wojny z Ukrainą, totalnej cenzury i nieustających represji będą to najmniej wolne wybory w Rosji od upadku ZSRR.
Mimo to rosyjskie media spekulują, że Kremlowi zależy na tym, by uczestniczył w nich choć jeden kandydat reprezentujący tak zwaną „opozycję pozasystemową”, niepodporządkowaną bezpośrednio władzom. To pomogłoby choć trochę uwiarygodnić proces wyborczy w Rosji przed światem. Kilka tygodni temu w Moskwie krążyły plotki, że takim kandydatem może być redaktor naczelny zlikwidowanego przez władze po wybuchu wojny radia Echa Moskwa Aleksiej Wieniediktów. Osobiście prostował te doniesienia, również w rozmowie z „Rzeczpospolitą”. Stwierdził, że rządzący w ten sposób chcą go oczernić, bo pozostał w Rosji i nadal krytykuje wojnę Putina.