"PiS po cichu wycofał się z powołania komisji ds. wpływów rosyjskich w tej kadencji Sejmu. Rolę "lex Tusk" w kampanii przejęło referendum" - pisze w piątkowej "Rzeczpospolitej" Izabela Kacprzak.
Państwowa komisja do spraw badania wpływów rosyjskich na bezpieczeństwo wewnętrzne Rzeczypospolitej Polskiej w latach 2007–2022 miała być powołana na podstawie ustawy określanej "lex Tusk" i wymierzona w Donalda Tuska, lidera PO. Komisja miała przygotować wstępny raport ze swoich prac na 17 września. Jednak prezydent, po podpisaniu ustawy pod koniec maja, po kilku dniach przedstawił nowelizację ustawy, dotyczącą m.in. usunięcia zapisanych w niej tzw. środków zaradczych, a w rzeczywistości sankcji, jakie komisja mogła dość arbitralnie stosować wobec powołanych przed nią osób. Jednym ze środków zaradczych było zakazanie pełnienia funkcji publicznych związanych z wydatkowaniem środków publicznych na okres do 10 lat. Komisja mogła też odebrać każdemu prawo dostępu do informacji niejawnych na okres do 10 lat.
Czytaj więcej
PiS po cichu wycofał się z powołania komisji ds. wpływów rosyjskich w tej kadencji Sejmu. Rolę "lex Tusk" w kampanii przejęło referendum.
Poseł PiS o "lex Tusk": Komisja ds. wpływów rosyjskich w następnym Sejmie
Teraz Marek Ast przyznawał w rozmowie ze Studiem PAP, że "czas na powołanie komisji bardzo nam się skrócił". - Pani marszałek nie zdecydowała się na wyznaczenie terminu do zgłaszania kandydatur (na członków komisji - red.) - stwierdził.