Jeszcze pod koniec lutego premier był bardzo hardy. – Pójdę do końca – zapowiadał, pytany o projekt zniesienia większości zabezpieczeń dla pracowników.
Ale wczoraj ton był już zupełnie inny.
– W demokracji prowadzenie dialogu nie oznacza ani cofania się, ani unikania problemów – przekonywał.
Polecenie porzucenia większości reform Valls otrzymał od prezydenta. François Hollande przestraszył się setek tysięcy pracowników, ale także studentów i licealistów, którzy w ostatnich dniach wyszli na ulice francuskich miast. Uznał, że pójście na ugodę to jego ostatnia szansa na wygranie wyborów w przyszłym roku. Bo choć reforma miała docelowo zachęcić pracodawców do zwiększenia zatrudnienia, to przejściowo, na kilka miesięcy przed głosowaniem, doprowadziłaby do dalszego wzrostu bezrobocia.
Prezydentowi i tak ufa już mniej niż 1/5 Francuzów, najmniej ze wszystkich prezydentów V Republiki.