Szef centrum studiów nad przestępczością finansową: Sankcje nie dobiją Rosji

Dzięki takim sojusznikom jak Abu Zabi Kreml długo nie padnie – uważa szef londyńskiego centrum studiów nad przestępczością finansową Tom Keatinge.

Publikacja: 31.01.2023 03:00

Tom Keatinge

Tom Keatinge

Foto: rusi.org

Rok od inwazji na Ukrainę, w jakiej kondycji finansowej znajduje się Rosja?

Wiosną zeszłego roku zachodni przywódcy zapowiadali, że sankcje doprowadzą Rosję do bankructwa. Tak się nie stało. Początkowo rubel zaczął pikować, ale potem odbił i dziś jego kurs jest o 15 proc. mocniejszy do złotego niż przed inwazją. Rosyjska gospodarka kurczy się, ale w tempie jakichś 2 proc. rocznie. Państwo wprowadziło jej zarządzanie wojenne: te sektory, które są ważne dla utrzymania wysiłku zbrojnego, są wspierane kosztem tych, które takiego znaczenia nie mają. Zamiast produkować powiedzmy auta, dana fabryka będzie wytwarzać wyrzutnie rakietowe. Gdybym miał ocenić skuteczność sankcji, wystawiłbym notę 6/10.

To relatywnie niewiele. Jaki jest tego powód?

Czytaj więcej

W Rosji zaczyna brakować leków. Putin radzi robić zapasy

Przede wszystkim Zachód nie zdołał skłonić całego świata do udziału w tych sankcjach. Tu mamy trzy rodzaje państw, które się z nich wymykają. Dawne republiki radzieckie często odgrywają rolę pośrednika w pozyskaniu przez Rosję potrzebnych jej komponentów, towarów. Po wtóre, są kraje, które, jak Indie, przejęły import rosyjskich nośników energii, które wcześniej szły do Europy – choć w tym przypadku udało się dość skutecznie przekonać je do zastosowania maksymalnego poziomu cen ropy. Wreszcie są państwa, które łamią sankcje finansowe nałożone na Rosję. Tu wyróżniają się Zjednoczone Emiraty Arabskie (ZEA), które stały się kluczowym pośrednikiem między Moskwą a resztą świata. Jeśli więc ktoś chce otrzymać zapłatę za towar dostarczony Rosjanom czy taki towar od nich kupić, otwiera konto w ZEA, a zdeponowane tam środki mogą potem trafić do Singapuru, Nowego Jorku czy Londynu. Bardzo trudno te przepływy śledzić. Aby to zmienić, Unia i USA musiałyby znaleźć skuteczne metody nacisku na Abu Zabi. Wreszcie wciąż niektóre rosyjskie banki nie zostały odcięte od systemu transakcji SWIFT i tak pozostanie, dopóki sankcje Zachodu nie obejmą całego importu z Rosji. Za te, tym razem legalne, transakcje trzeba jakoś zapłacić.

Co z rezerwami rosyjskiego banku centralnego i aktywami rosyjskich oligarchów poza Rosją?

To są dwie odrębne sprawy. Zamrożenie około 300 mld dol. należące do banku centralnego Rosji na początku wojny było dla Moskwy zaskoczeniem. Nie jest to jednak konfiskata: jeśli Kreml zakończyłby dziś wojnę i wycofał wojska z Ukrainy, te środki odzyska. Aby je przejąć na rzecz odbudowy Ukrainy, należałoby zmienić prawo międzynarodowe, co jest trudne, ale nie niemożliwe. Gdy idzie o środki oligarchów powiązanych z Kremlem, Unia zamroziła z tego tytułu ok. 19 mld euro, Wielka Brytania – 18 mld funtów. To niezwykle mało. Bo też mowa o osobach, które od lat wiedziały, że mogą znaleźć się na celowniku i zbudowały wyrafinowane sposoby, aby nie można było dojść, co do nich należy.

Tylko dlatego, że było to trudne, czy też nie było po temu woli politycznej?

I jedno, i drugie. Wielka Brytania zabrała się na poważnie za rosyjskich oligarchów dopiero po 24 lutego. Wiele wątpliwych decyzji podejmował wcześniej Boris Johnson, jak choćby desygnowanie wbrew zaleceniom MI6 do izby wyższej naszego parlamentu lorda Lebiediewa of Siberia, którego ojciec był oficerem KGB. Jednak liberalna polityka wobec przepływów finansowych cechowała wszystkie brytyjskie rządy od lat 90., bo to był jeden z filarów naszej gospodarki. Zaostrzenie regulacji wobec Rosjan odbiłoby się na inwestowaniu Chińczyków czy funduszy z Bliskiego Wschodu, więc tego nie robiono.

Udział Wielkiej Brytanii w finansowaniu modernizacji sił zbrojnych Rosji przed inwazją był podobny do Niemiec, które masowo importowały rosyjskie nośniki energii?

Logika była tu jednak inna: oligarchowie lokowali swoje środki w Londynie przede wszystkim dlatego, że chcieli uciec z nimi z Rosji, podczas gdy fundusze z Niemiec płynęły do rosyjskiego budżetu państwa. Wielka Brytania była tu bardzo widoczna, jednak w pośrednictwie finansowym uczestniczyli inni, jak Austria.

Wielu ekspertów uważa, że wojna będzie trwała wiele lat. Rosja to przetrwa?

Ależ Kuba żyje pod amerykańskimi sankcjami od lat 60.! I choć to kraj biedny, to przecież gospodarka jakoś funkcjonuje. Podobnie Korea Północna czy Iran. Z Rosją będzie podobnie, choć musi ona zbudować alternatywny system rozliczeń finansowych, jak to zrobili Kubańczycy czy Irańczycy. Nie sądzę więc, że w pewnym momencie rosyjska gospodarka runie. Raczej jej poziom rozwoju będzie coraz bardziej odstawał od Zachodu, i to zresztą w znacznym stopniu z powodu ucieczki z kraju setek tysięcy młodych, dynamicznych i przedsiębiorczych Rosjan lub ich mobilizacji do wojska.

Sankcje mają mniejsze znaczenie?

Widok w ONZ wielkiej liczby krajów, które przy rezolucjach w sprawie potępienia inwazji na Ukrainę wstrzymują się od głosu czy wręcz wspierają Rosję, jest przygnębiający. Wynika on w znacznej części z tego, że Zachód przegrał z Rosją batalię o wizerunek tej wojny. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow jeździł po Afryce, Ameryce Łacińskiej i Azji, aby przekonywać, że to jest zasadniczo wojna między Rosją a Ameryką i Europą, a nie starcie między demokracją i autorytaryzmem. Udało mu się wmówić tym krajom, że nie mają interesu we wspieraniu Ukraińców, którzy przecież jak przed 60 laty Afrykańczycy próbują wyzwolić się z kolonialnego imperium. Przekonywał, że to Rosja ich ratuje, zezwalając na eksport ukraińskiego ziarna. Mówił: owszem, wasze gospodarki cierpią, ale z powodu zachodnich sankcji, a nie naszej agresji na sąsiedni kraj. Zachód nie potrafił szybko i skutecznie na to odpowiedzieć. Niektórzy eksperci przekonują, że Rosja cofnęła się o pokolenie w rozwoju. Zgadzam się. Ale że cofnie się do epoki kamienia łupanego, to już nie.

No i sojusznikiem Putina są Chiny, które kupiły tak dużo amerykańskiego długu, że mają Stany w kieszeni.

To jest wzajemnie zapewniona destrukcja, bo Chiny potrzebują rynku Ameryki, więc nie mogą zniszczyć USA. Gdy zaś idzie o wojnę, Xi Jinping przekonuje Putina do jej szybkiego zakończenia. Chiny potrzebują stabilności międzynarodowej gospodarki, aby móc dalej się rozwijać, to wielki eksporter. A Kreml tę stabilność rozbija. To w żadnym wypadku nie jest w interesie Chińczyków.

Tom Keatinge przyjechał do Warszawy na zaproszenie PISM, który przystąpił do sieci badania nielegalnych przepływów finansowych Euro SIFMANET

Rok od inwazji na Ukrainę, w jakiej kondycji finansowej znajduje się Rosja?

Wiosną zeszłego roku zachodni przywódcy zapowiadali, że sankcje doprowadzą Rosję do bankructwa. Tak się nie stało. Początkowo rubel zaczął pikować, ale potem odbił i dziś jego kurs jest o 15 proc. mocniejszy do złotego niż przed inwazją. Rosyjska gospodarka kurczy się, ale w tempie jakichś 2 proc. rocznie. Państwo wprowadziło jej zarządzanie wojenne: te sektory, które są ważne dla utrzymania wysiłku zbrojnego, są wspierane kosztem tych, które takiego znaczenia nie mają. Zamiast produkować powiedzmy auta, dana fabryka będzie wytwarzać wyrzutnie rakietowe. Gdybym miał ocenić skuteczność sankcji, wystawiłbym notę 6/10.

Pozostało 90% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Łukaszenko oskarża Zachód o próbę wciągnięcia Białorusi w wojnę
Polityka
Związki z Pekinem, Moskwą, nazistowskie hasła. Mnożą się problemy AfD
Polityka
Fińska prawica zmienia zdanie ws. UE. "Nie wychodzić, mieć plan na wypadek rozpadu"
Polityka
Jest decyzja Senatu USA ws. pomocy dla Ukrainy. Broń za miliard dolarów trafi nad Dniepr
Polityka
Argentyna: Javier Milei ma nadwyżkę w budżecie. I protestujących na ulicach