Reklama

Błaszczak na wojnie. Z opozycją

Szef resortu obrony oskarża opozycję o zdradę polskich interesów. Czy ma rację? A może zakłamuje rzeczywistość w imię politycznych celów?

Publikacja: 08.11.2022 03:00

Mariusz Błaszczak

Mariusz Błaszczak

Foto: PAP, Adam Warżawa

Mariusz Błaszczak wykorzystuje konferencje organizowane na temat dozbrajania armii czy zachęt, aby młodzi ludzie wstępowali do wojska, do ataku na opozycję. Oskarża PO i PSL o likwidację jednostek wojskowych, co jego zdaniem było „zdradą stanu”.

Niemal taka sama narracja, powtarzana wielokrotnie przez Błaszczaka, może być przyswajana przez ogół wyborców partii – szczególnie gdy rezonuje w rządowych mediach. Tyle że minister w wielu stwierdzeniach mija się z prawdą. To nie jest tak, że po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. ówczesny rząd PO-PSL zwijał wojsko.

Czytaj więcej

MON odpowiada na interpelacje dotyczące umowy na zakup uzbrojenia w Republice Korei

Po zajęciu Krymu szef MON Tomasz Siemoniak zapowiedział w Siedlcach podjęcie działań w celu podniesienia gotowości bojowej jednostek Sił Zbrojnych rozmieszczonych na wschodzie kraju. Prowadzono też wtedy rozmowy o gotowości do stałego przyjęcia wojsk amerykańskich w Polsce. W październiku 2015 r. zawarte zostało porozumienie określające lokalizacje przyszłych składów amerykańskiego sprzętu wojskowego. Przywrócono szkolenie ochotników, finalizowane były też prace związane z reaktywowaniem Obrony Terytorialnej, opartej na koncepcji stworzenia komponentu OT w ramach Narodowych Sił Rezerwowych. Być może Błaszczak tego nie wie, ale w połowie października 2015 r. MON zatwierdził koncepcję powołania Gwardii Krajowej. Zakładała ona, że formacja ta docelowo ma liczyć nawet 300 tys. osób.

Dzisiaj Błaszczak powtarza, że za rządów PiS armia liczy 150 tys. wojskowych, bo do żołnierzy zawodowych i WOT dodał powołanych na kilka miesięcy na szkolenie w ramach dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej oraz studentów uczelni wojskowych. Podkreśla, że w 2015 r. armia liczyła tylko 95 tys. żołnierzy, ale pomija ok. 20 tys. służących wtedy „pod bronią” w ramach NSR.

Reklama
Reklama

Pikniki organizowane przez wojsko stają się za zgodą szefa MON wiecami wyborczymi jego partii. Tymczasem upolitycznienie wojska jest sprzeczne z naszą racją stanu i długofalowo odbije się na jej wizerunku, ale też werbunku. Armia nie może być przybudówką partii, tylko organizacją wzmacniającą siłę państwa, działającą w oparciu o konstytucję.

Może minister w to nie wierzy, ale z badań przeprowadzonych ostatnio przez IBRiS dla „Rzeczpospolitej” wynika, że postawy proobronne i patriotyczne nie są obce opozycji. Na przykład za ulokowaniem dowództwa wojsk amerykańskich w Polsce jest 84 proc. wyborców opozycji i aż 97 proc. głosujących na Trzaskowskiego, 93 proc. na Władysława Kosiniaka-Kamysza. Za przyjęciem Ukrainy do NATO jest więcej wyborców Lewicy (88 proc.), Koalicji Obywatelskiej (76 proc.) niż Zjednoczonej Prawicy (70 proc.). Realizowane teraz zakupy uzbrojenia w Korei i USA popiera 56 proc. wyborców Hołowni i 53 proc. Trzaskowskiego.

O co zatem chodzi Błaszczakowi? Można postawić tezę, że to zasłona, która ma otulić niepamięcią ostatnie sześć lat rządów PiS, gdy wiele programów zakupowych było wstrzymywanych. Kupowanie na masową skalę broni ruszyło dopiero, gdy Rosja po raz drugi najechała Ukrainę.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
Nowy sondaż partyjny: Zmiany w nastrojach. Na kogo swój głos oddaliby Polacy?
Polityka
Europoseł Polski 2050: Niewytłumaczalne, że Polski nie ma przy rozmowach pokojowych
Polityka
Jacek Gawryszewski: Afera podsłuchowa była możliwa z powodu ego polityków
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Reforma PIP: Gra o miliardy z KPO, decydującą rolę odegra PiS?
Materiał Promocyjny
Nadciąga wielka zmiana dla branży tekstylnej. Dla rynku to też szansa
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama