Reklama

PiS nie kończy na prezentacji w Sejmie

Wniosek o powołanie komisji śledczej ws. afery Amber Gold oraz doniesienia do prokuratury – to efekt audytu ośmiu lat rządów PO–PSL, jaki zaprezentował gabinet Beaty Szydło.

Publikacja: 11.05.2016 20:18

PiS nie kończy na prezentacji w Sejmie

Foto: PAP, Paweł Supernak

Cały dzień zajęło PiS przedstawianie w Sejmie raportu z ośmiu lat rządów koalicji PO–PSL. Intencje polityczne PiS przy prezentowaniu audytu były oczywiste: pokazanie społeczeństwu i opinii publicznej, jak Platforma z ludowcami rozkradli Polskę. I tak się stało. Z trybuny sejmowej nie padło ani jedno pozytywne zdanie o poprzedniej ekipie. Za to usłyszeliśmy oskarżenia o nadużycia władzy, gigantyczne pensje, lewe przetargi i łapówki oraz drogie zachcianki prezesów spółek Skarbu Państwa.

Namacalnym efektem audytu ma być skierowanie przez premier Beatę Szydło wniosku o powołanie sejmowej komisji śledczej, która miałaby zbadać największą aferę finansową ostatnich lat, tj. działalność spółki Amber Gold. Według Szydło ta afera jest przykładem populizmu i demagogii, jaką przez osiem lat posługiwali się rządzący.

Według wyliczeń PiS w czasie rządów PO–PSL Polacy stracili ok. 340 mld zł, co – jak podkreślała Szydło – wystarczyłoby na osiem lat obowiązywania programu 500+, 5 tys. nowo wybudowanych przedszkoli, 250 nowych szpitali i 1500 km autostrad. – Szans i możliwości, które odebraliście Polakom, policzyć się nie da – grzmiała szefowa rządu.

W jej ocenie Platforma i PSL de facto nie rządziły państwem. – To było trwanie i czerpanie z władzy profitów. Od czasu do czasu, żeby przykryć tę flautę, na którą sprowadziliście Polskę, wymyślaliście świecidełka, jak walka z dopalaczami, „zielona wyspa" czy Polskie Inwestycje Rozwojowe – błyskotki medialne, które nic za sobą nie niosły oprócz pudrowania rzeczywistości – mówiła Szydło. Jak podkreślała, państwo polskie stało się słabe, bo ci, którzy rządzili, nie przestrzegali reguł i standardów, dopuszczając się ogromnych nadużyć, które nie były ścigane przez wymiar sprawiedliwości.

Jak ustaliła „Rzeczpospolita", w związku z audytem dotychczas skierowano kilka wniosków do prokuratury. Dotyczą one głównie urzędników, pełniących wówczas funkcje kierownicze. Na razie nie ma wśród nich nazwisk polityków. Lecz i takich w przyszłości nie można wykluczyć – mówi nam źródło w PiS.

Reklama
Reklama

Oskarżeń i dosadnych opinii na temat rządu PO–PSL tego dnia było znacznie więcej. Najdalej poszedł prezes partii rządzącej Jarosław Kaczyński, stwierdzając: poziom rządów PO–PSL osiągnął dno. Zapowiedział on także przedstawienie w późniejszym terminie pełnego raportu, który będzie prezentowany przez kilka dni, bo – jak stwierdził – liczba rzeczy złych była po prostu gigantyczna.

Za kiepski spektakl i nerwową reakcję na ostatni marsz opozycji uznali audyt PiS liderzy Platformy. Zdaniem lidera PO Grzegorza Schetyny ta reakcja ze strony PiS pokazuje, że to, co zdarzyło się w sobotę na ulicach Warszawy, bardzo pobudziło Kaczyńskiego i Szydło. Szef Klubu Parlamentarnego Platformy Obywatelskiej Sławomir Neumann zapowiedział z kolei, że Klub PO poprze wniosek PiS o powołanie komisji śledczej ws. Amber Gold. Jednocześnie Platforma chce go rozszerzyć o sprawę SKOK, mocno związanych z partią rządzącą. W wyniku ich działalności – zdaniem PO – Polacy stracili kilka miliardów złotych, a pokrzywdzonych zostało pół miliona osób. Jak ocenił, pierwszym świadkiem, który powinien stanąć przed komisją śledczą, jest wicepremier, minister nauki Jarosław Gowin, który w czasie rządu PO–PSL był ministrem sprawiedliwości.

Jak powstawał „audyt"

To, co pokazali w Sejmie premier Beata Szydło i jej ministrowie, jest raczej dowodem na zdolność tej ekipy do improwizacji niż formalnym audytem (jeśli będziemy się trzymać definicji, zgodnie z którą audyt jest szczegółową, przeprowadzoną w uporządkowany sposób analizą działalności przedsiębiorstwa, instytucji czy organizacji, dokonywaną często przez niezależnych ekspertów).

Opracowania raportów o tym, co zastali w swoich resortach, premier zażądała od wszystkich ministrów tuż po objęciu władzy. Ministrowie nie sporządzali ich według jednej metodologii, nie zamawiali też ekspertyz u specjalistów z zewnątrz.

Jeszcze niedawno raport o ośmiu latach rządów koalicji PO–PSL Szydło planowała przedstawić na półrocze działania swego gabinetu, czyli za kilka dni (rząd został zaprzysiężony 16 listopada 2015 r.). Prezentację przyspieszono na polecenie Jarosława Kaczyńskiego, co w powszechnej ocenie było reakcją na marsz KOD i opozycji 7 maja. Trzeba więc było szybko posklejać raporty otwarcia z ministerstw; w efekcie rząd nie dysponował całościowym dokumentem, który mógłby zaprezentować opinii publicznej.

Nie wszystkie ministerstwa zresztą przyłożyły się do pracy. „Rzeczpospolita" dotarła do kilku resortowych raportów – nie miały one sznytu urzędowego dokumentu. Były to zwykłe robocze opracowania, w których w punktach wymieniano największe problemy i straty finansowe wynikające z działań poprzedników. O pośpiechu świadczyć może także brak fachowej, spójnej prezentacji wizualnej. Do wyświetlenia niektórych danych wykorzystano ekrany sali sejmowej, na których podaje się wyniki głosowań.

Reklama
Reklama
Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Polityka
O co i z kim walczy Adam Glapiński? Znamy kulisy konfliktu w NBP
Polityka
Nowy ranking zaufania: Karol Nawrocki na czele, Jarosław Kaczyński jak Grzegorz Braun
Polityka
Czy Wołodymyr Zełenski wystąpi w Sejmie? Włodzimierz Czarzasty o ustaleniach
Polityka
Tomasz Trela: Najgorzej byłoby ustępować Karolowi Nawrockiemu
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama