Wyjazd marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego do Maroka na zaproszenie przewodniczącego Izby Doradców Enaama Mayary przeszedłby bez politycznego echa, gdyby nie afera samolotowa, jaka wywiązała się po tym, gdy w szybę wracającego do Polski boeinga 737 uderzył ptak. W efekcie tego samolot musiał lądować w Zurichu. Zdarzenie miało miejsce w poniedziałek ok. godz. 17.
Zgodnie z procedurami Kancelaria Senatu wezwała samolot zapasowy. „Przed wizytą Marszałka Senatu w Maroku Kancelaria Senatu została poinformowana przez Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, że zapasowym samolotem do zabezpieczenia wylotu z Rabatu będzie samolot C-295 Casa” – wyjaśnia nam biuro Kancelarii Senatu.
Czytaj więcej
W drodze powrotnej z Maroka samolot z delegacją polskiego Senatu musiał awaryjnie lądować w Zurychu.
Marszałek Grodzki umieścił kąśliwy wpis na TT, z którego wynikało, że takiego gotowego samolotu zapasowego do dyspozycji nie było i że to „państwo PiS w praktyce”. Zaczęła się słowna przepychanka z MON w mediach społecznościowych.
„Prosimy nie wprowadzać w błąd. To pana podwładny zrezygnował z podstawienia wojskowego samolotu, który był do dyspozycji jeszcze tego samego dnia i wybrał transport Embraerem LOT-u dopiero rano” – odpowiedział resort na TT.