Czwartkowe głosowanie powinno zakończyć dwumiesięczny okres dzielenia włosa na czworo w niemieckim wydaniu, niedomówień, kontrowersji i sporów na wydawałoby się temat całkiem oczywisty, że Ukrainę trzeba wspomóc w walce z rosyjskim agresorem. Bundestag wzywa więc rząd do przyspieszenia dostaw niezbędnej broni do Ukrainy, w tym ciężkiego sprzętu jak artyleria czy czołgi, a także nowoczesnego systemu naprowadzania. Część tych dostaw ma być skierowana w formie rekompensaty do krajów partnerskich, które wsparły już ciężkim sprzętem Ukrainę, jak Czechy czy Polska, których T-72 produkcji radzieckiej są już w dyspozycji armii ukraińskiej.
Jeszcze przed debatą parlamentarną minister obrony Christine Lambrecht (SPD) zapowiedziała wysłanie samobieżnych dział przeciwlotniczych Gepard. Oznaczało to nagły odwrót od linii kanclerza Scholza, który jeszcze kilka dni temu udowadniał, że zaopatrzenie Ukrainy w ciężki niemiecki sprzęt grozi eskalacją konfliktu, trzecią wojną światową, być może nawet atomową. Kanclerz nie bronił w parlamencie swej tezy, bo był w drodze do Japonii. Zabrakło więc wyjaśnienia, dlaczego właśnie niemieckie czołgi miałaby doprowadzić do takich konsekwencji, ale już nie te pochodzące z arsenałów innych krajów, które nie miały tego rodzaju obaw. Nie mieli ich także partnerzy koalicyjni SPD, a więc Zieloni i FDP, co potwierdzili w czwartkowej debacie.
Czytaj więcej
Na większej części frontu rosyjska armia atakuje. Do 9 maja Kreml chce koniecznie zdobyć coś, co będzie można ogłosić sukcesem.
Nils Schmidt z SPD, partii Scholza, tłumaczył w Bundestagu, że nie było łatwo dokonać wyboru pomiędzy zagrożeniem wciągnięcia Niemiec w wojnę a stanowiskiem, że nie można dopuścić do jej wygrania przez Putina. – Dopiero w miarę postępu wojny, międzynarodowej presji na Niemcy i głosów z wnętrza koalicji rządowej socjaldemokraci zgodzili się na wysłanie czołgów do Ukrainy – komentował „Frankfurter Allgemeine Zeitung”.
Tak czy owak nie ma już przeszkód, by 50 gepardów wycofanych z Bundeswehry trafiło nad Dniepr. Muszą zostać przygotowane, co nastąpi nieszybko, biorąc pod uwagę niemiecką biurokrację. – W czasie misji Bundeswehry w Afganistanie zawieszono na pewien czas patrole wojskowe, bo nie miał kto dokonać wymaganego okresowego przeglądu technicznego samochodów – przypomina, jak działa biurokracja, w rozmowie z „Rz” rozmówca z kręgu niemieckiego MSZ.