Strategia na wygranie demokracji

Zjednoczona opozycja to projekt, który służy interesowi partyjnemu, a nie dobru Polski.

Publikacja: 05.04.2022 22:32

Strategia na wygranie demokracji

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

W nadchodzących wyborach parlamentarnych Polacy dokonają wyboru systemowego. Od miesięcy trwa dyskusja o tym, która strategia daje największe szanse na osiągnięcie większości parlamentarnej przez przeciwników staczania się państwa ku autorytaryzmowi. Debata ta uległa wzmożeniu po węgierskich wyborach parlamentarnych przegranych przez zjednoczoną opozycję.

Niestety, większość dywagacji o najlepszej strategii wyborczej opiera się o wyrywkowe szafowanie danymi sondażowymi w celu uargumentowania z góry założonych tez. Weryfikujemy więc główne założenia pojawiające się w debacie o zjednoczonej opozycji. Stawiamy tezę, że optymalne strategie dla polskiej demokracji nie są dziś częścią debaty publicznej. Uważamy, że ich realizacja wymaga wzniesienia się ponad interes partyjny przez polityków, dziennikarzy, komentatorów oraz wydawców mediów. Zjednoczona opozycja to projekt, który służy interesowi partyjnemu, nie dobru Polski.

Idea tworzenia jednego bloku opozycji pojawiła się w 2017 r., gdy PO trwale znalazła się w sondażach ponad 10 pkt proc. poniżej PiS i straciła perspektywę na samodzielne dogonienie partii rządzącej. Definicja zjednoczonej opozycji zmieniała się w czasie, w zależności od bieżących potrzeb PO.

Partia a nie patria

Początkowo zjednoczenie obejmowało PO i Nowoczesną, czyli dwie z czterech partii opozycyjnych w Sejmie. Przed wyborami europejskimi dołączyły SLD i PSL, scalanie nie objęło zaś Wiosny, Razem i Kukiz’15. Dziś jednoczenie miałoby dotyczyć KO, Polski 2050 i PSL. Pomijana jest Lewica będąca aktywnym i ważnym podmiotem opozycji.

Trzeba więc uznać, że pojęcie zjednoczonej opozycji było i jest używane do bieżących rozgrywek partyjnych. Działanie w imię patrii, a nie partii, może się udać tylko wtedy, gdy koszty sił politycznych zostaną rozdzielone równomiernie. To zaś wymaga ponadpartyjnej postawy nie tylko ze strony polityków, ale też ekspertów, doradców, dziennikarzy i środowisk opiniotwórczych.

Kolejny często podnoszony argument za zjednoczeniem zakłada, że jedność zmobilizuje wyborców, by ci liczniej stawili się w lokalach wyborczych. Fakty wskazują na tendencję odwrotną. Argumentów dostarcza ostatni cykl wyborczy.

W 2019 r. w wyborach do PE w Koalicji Europejskiej zrzeszyły się PO, Nowoczesna, SLD, Zieloni i PSL. Był to pierwszy w Polsce przypadek startu w wyborach tak zróżnicowanej światopoglądowo listy. Koalicję poparło o 7 pkt proc. mniej, niż wyniósł wynik PiS, ale też o 1,5 pkt proc. mniej, niż wynosiła suma poparcia partii tworzących KE na chwilę przed jej uformowaniem, czyli w styczniu 2019 r. Różnica 1,5 proc. nie pozwala orzec, czy doszło do zniechęcenia części wyborców. Jest faktem, że szeroka lista nie zadziałała mobilizująco.

Wyraźną demobilizację pokazuje porównanie wyników wyborów do Sejmu i do Senatu w 2019 r. PO, Nowoczesna, SLD i PSL stworzyły wówczas koalicję do izby wyższej, by zwiększyć szanse na zwycięstwo w okręgach jednomandatowych. Liczba głosów oddanych na kandydatów PiS była porównywalna na obu kartach, nieznacznie przekraczając 8 mln głosów. KO, SLD i PSL otrzymały niemal 9 mln głosów, startując osobno w wyborach do Sejmu, a w wyborach senackich wspólnie otrzymały tylko 8,1 mln głosów. 10 proc. wyborców partii liberalnych i lewicowych, wobec konieczności głosowania na jedną listę, zrezygnowało z głosowania do Senatu lub oddało głos na kandydatów spoza tej listy.

W wyborach do Sejmu obowiązuje system proporcjonalny. Tę proporcjonalność ma gwarantować metoda d’Hondta, która premiuje większe listy, choć nie jest to regułą. Widać to na przykładzie wyników wyborów w 2019 r. w okręgach wrocławskim, koszalińskim, opolskim i zielonogórskim. Druga KO osiągnęła tam większy bonus niż pierwsze PiS.

Premia dla zwycięzcy zależy od wielu czynników. Przy obraniu właściwej strategii premia ta może objąć nawet trzy największe listy. Dokładne oszacowanie zysków i strat jest niemożliwe na podstawie wyników ogólnokrajowych sondaży, takie działanie wymaga badań na poziomie każdego okręgu wyborczego. Za pewne i kluczowe dla maksymalizacji uzysku czterech prodemokratycznych partii uznać zaś należy zapobiegnięcie znalezieniu się przez którąkolwiek z tych partii pod realnym progiem wyborczym.

Debata publiczna koncentruje się na blokach, ale już nie na tym, jak bloki te są tworzone. A blok kilku ugrupowań, w zależności od tego, jak i kiedy został skonstruowany, może w różny sposób zapracować wyborczo. jeśli stanie się to za wcześnie, możliwe, że wyborcy rozczarują się do projektu. Drugą kluczową kwestią jest jakość koalicji. Szanse na utrzymanie szerokiego spektrum różnych wyborców mają koalicje, które zapewniają podmiotowość wyborcom poszczególnych formacji.

Znaczenie jakości zawieranych koalicji obrazują przykłady z Czech i Węgier. W pierwszym przypadku blok centrolewicowy, ogłaszając wspólny start w wyborach, opublikował przedwyborczą umowę koalicyjną. Wzbudziło to zainteresowanie mediów i wyborców. Po zwycięskich wyborach koalicyjny rząd opublikował kolejny dokument – rządową umowę programową pięciu partii. Umowa objęła postulaty z dokumentu przedwyborczego.

Prawybory i umowy

Z kolei na Węgrzech największym sukcesem zjednoczonej opozycji były prawybory na kandydata na premiera i kandydatów w JOW-ach. Dały one szansę zaistnienia również liderom mniejszych partii i zmniejszyły ryzyko dominacji polityków z dużym elektoratem negatywnym. W efekcie kandydatem na premiera nie został faworyt wielkomiejskich elit, lecz mało znany burmistrz Péter Márki-Zay. Po prawyborach zjednoczona opozycja prowadziła w sondażach z Fideszem. Biorąc pod uwagę właściwości d’Hondta, optymalizacja wyników KO, Polski 2050, Lewicy i PSL wymaga jakiejś formy blokowania. Niezależnie od tego, w jakiej konfiguracji pójdą do wyborów prodemokratyczne partie, z punktu widzenia minimalizacji ryzyk i maksymalizacji liczby mandatów priorytetowe jest „wyjmowanie głosów” spod progu.

Debata o strategii wyborczej skupia się na różnych podejściach do wieloblokowości. PO zdaje się preferować stworzenie jednego bloku złożonego z KO, Polski 2050 i PSL oraz drugiego – z Lewicy. Takie podejście nie uprawdopodabnia pokonania PiS, bo nie gwarantuje przekroczenia progu przez Lewicę. Dlatego realizuje ono przede wszystkim interes partyjny.

Skuteczne działanie wymaga też uznania przez kluczowych uczestników życia publicznego (w tym przez środowiska opiniotwórcze), że blokowanie, którego celem ma być dobro wspólne, jest dla partii politycznych kosztowne. Presja publiczna, która od jednych graczy oczekuje płacenia wysokich rachunków, wobec innych stosuje zaś nieproporcjonalną taryfę ulgową, jest kontrproduktywna. Partia z taryfą ulgową będzie nadużywała tej pozycji, pozostałe zaś będą się broniły przed niszczącymi je kosztami. W efekcie drastycznie spadnie szansa na budowanie optymalnego układu wyborczego prodemokratycznych partii. Polskie partie prodemokratyczne są więc dalekie od realizacji optymalnego scenariusza.

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, dyrektorka instytutu Strategie 2050

Jan Szyszko, członek zarządu instytutu Strategie 2050

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz

Adrian Grycuk

Jan Szyszko

Jan Szyszko

strategie2050

W nadchodzących wyborach parlamentarnych Polacy dokonają wyboru systemowego. Od miesięcy trwa dyskusja o tym, która strategia daje największe szanse na osiągnięcie większości parlamentarnej przez przeciwników staczania się państwa ku autorytaryzmowi. Debata ta uległa wzmożeniu po węgierskich wyborach parlamentarnych przegranych przez zjednoczoną opozycję.

Niestety, większość dywagacji o najlepszej strategii wyborczej opiera się o wyrywkowe szafowanie danymi sondażowymi w celu uargumentowania z góry założonych tez. Weryfikujemy więc główne założenia pojawiające się w debacie o zjednoczonej opozycji. Stawiamy tezę, że optymalne strategie dla polskiej demokracji nie są dziś częścią debaty publicznej. Uważamy, że ich realizacja wymaga wzniesienia się ponad interes partyjny przez polityków, dziennikarzy, komentatorów oraz wydawców mediów. Zjednoczona opozycja to projekt, który służy interesowi partyjnemu, nie dobru Polski.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Grzegorz Braun kandydatem Konfederacji w wyborach do PE
Polityka
Spięcie w Sejmie. Wicemarszałek do Bąkiewicza: Proszę opuścić salę
Polityka
„Karczemna kłótnia” w PiS po decyzji o listach. Okupacja drzwi do gabinetu Jarosława Kaczyńskiego
Polityka
Afera zegarkowa w MON. Mariusz Błaszczak: Trzeba wyciągnąć konsekwencje
Polityka
Zmiana prokuratorów od Pegasusa i ogromna presja na sukces