Reklama

Kończy się czas dla dyplomacji

Putin szykuje inwazję – ostrzega wywiad USA. Rokowania pokojowe ustępują konsolidacji obu frontów.

Publikacja: 06.02.2022 19:18

Francuski żołnierz na ćwiczeniach NATO koło Rakvere w Estonii

Francuski żołnierz na ćwiczeniach NATO koło Rakvere w Estonii

Foto: AFP

Wiadomości przekazane pod koniec minionego tygodnia w Izbie Reprezentantów przez szefa połączonych sztabów gen. Marka Milleya nie napawają optymizmem. Za parawanem rokowań Kreml zwiększył w ciągu ostatnich dwóch tygodni wzdłuż ukraińskich granic liczbę taktycznych batalionów bojowych z 60 do 83, a kolejnych 14 jest w drodze. Każdy liczy od 750 do 1000 żołnierzy. Do tego dochodzi ok. 2 tys. komandosów jednostek specjalnych. Zdaniem Amerykanów w takim tempie Moskwa będzie za dwa tygodnie gotowa do przeprowadzenia inwazji na szeroką skalę: brakuje jej do tego ledwie 40 tys. żołnierzy.

To zbiega się ze spodziewanym zamarznięciem gruntu, który – jeśli wierzyć meteorologom – potrwa do końca marca. Byłoby to duże ułatwienie dla wojsk pancernych. Jednocześnie NATO spodziewa się rozpoczęcia w połowie lutego przez Rosjan ćwiczeń z udziałem broni jądrowej. Takie manewry są co prawda organizowane co roku, ale jesienią. Ich przyspieszenie to jasny sygnał intencji Kremla w razie interwencji Zachodu w ukraiński konflikt.

Dalsza odsiecz USA

Zdaniem Milleya w połowie lutego Kreml będzie w stanie w ciągu zaledwie 72 godzin zająć Kijów. Operacja pochłonęłaby ok. 4 tys. ofiar śmiertelnych po stronie rosyjskiej i cztery razy tyle po stronie ukraińskiej. Łącznie, ostrzega amerykański wywiad, wojna kosztowałaby życie ok. 50 tys. osób. Ale w pierwszej fazie, bo Amerykanie szykują wraz z Ukraińcami długotrwałe działania partyzanckie, trochę na wzór Afganistanu.

Czytaj więcej

Ambasador Niemiec: Inwazja zatrzyma Nord Stream 2

„Washington Post", który jako jedno z wielu mediów zdał relacje z prognoz wywiadu USA, pisze: „ostatnie ponure prognozy amerykańskich źródeł rządowych wskazują, że okno dyplomatycznego rozwiązania kryzysu zamyka się". Co prawda rzadko kiedy kontakty międzynarodowe były tak intensywne, ale to już raczej przygotowania do nadchodzącego konfliktu niż próba zapobieżenia mu.

Reklama
Reklama

W piątek po spotkaniu w Waszyngtonie z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem szef MSZ Zbigniew Rau przyznał, że nie da się wykluczyć, iż wojska rosyjskie, które przybyły na Białoruś, aby wziąć udział w manewrach, pozostaną tu na stałe. Według ministra można się więc spodziewać dalszego umocnienia sił alianckich w naszym kraju, tak amerykańskich, jak i z innych krajów NATO.

Z naszych informacji wynika, że w takim przypadku sojusz przestałby się czuć związany Aktem Stanowiącym NATO–Rosja z 1997 r., który wykluczył dyslokację tu na stałe poważnych sił bojowych paktu. Rzecz symboliczna: w Rzeszowie pojawił się dowódca 82. Dywizji Powietrznodesantowej Christopher Donahue. To ostatni wojskowy, który opuścił w ub. roku Afganistan. Biały Dom daje więc znać, że tym razem nie opuści sojuszników.

W Waszyngtonie po raz pierwszy od trzech lat odbyło się też posiedzenie komisji ds. polsko-amerykańskiego dialogu strategicznego. – Dzielimy nie tylko wspólne wartości, ale także świadomość wspólnej odpowiedzialności za przyszłość ludzkości – uznano.

Macron na Kremlu

Z krajami flanki wschodniej solidaryzują się też Francuzi i Niemcy. Po raz pierwszy od 2011 r. we wtorek w Berlinie odbędzie się szczyt Trójkąta Weimarskiego. Z naszych informacji wynika, że do tej pory takie spotkania blokował Paryż, ale teraz oddał inicjatywę Niemcom.

Bo też Francuzi zdają sobie sprawę z powagi sytuacji. Jeszcze w styczniu Emmanuel Macron apelował o budowę przez Europejczyków nowego porządku bezpieczeństwa na kontynencie i przedstawienie go Moskwie. Niezależnie od Amerykanów. Teraz jednak prezydent mnoży sygnały lojalności wobec NATO. W weekend rozmawiał z Borisem Johnsonem i uzgodnił, że obaj „będą bezwzględnie stali na straży jedności sojuszu". W tym samym kierunku szła jego rozmowa z sekretarzem generalnym paktu Jensem Stoltenbergiem.

Na szczyt weimarski Macron przyleci ze swojej pierwszej wizyty w Kijowie. Dzień wcześniej będzie w Moskwie, gdzie na Kremlu przyjmie go Władimir Putin. Rozmowy odbędą się tylko z udziałem tłumaczy. – Chodzi o to, aby przywódcy nie starali się błyszczeć przed swoim współpracownikami, ale powiedzieli sobie całą prawdę – tłumaczą źródła w Pałacu Elizejskim. Rosjanie nie wyznaczyli zresztą limitu czasowego spotkania: potrwa tyle, ile będzie potrzeba.

Reklama
Reklama

Także we wtorek w Białym Domu Olafa Scholza przyjmie Joe Biden. Amerykanie chcą się upewnić, że w razie rosyjskiej inwazji Nord Stream 2 nie zostanie uruchomiony. Z kolei do Azji leci Blinken. Chce się w szczególności upewnić, że Indie, które ostatnio poparły Rosję w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, jednak ostatecznie będą solidarne z Ukrainą.

Francja i Niemcy ciągle mają nadzieję, że jest szansa na powrót do stołu rokowań: na 10 lutego zaplanowano kolejne spotkanie w Berlinie w ramach Formatu Normandzkiego. Pięć dni później, tego samego dnia co minister Rau, w Moskwie będzie kanclerz Scholz. Jeżeli do tego czasu nie wybuchnie wojna.

Polityka
Niemcy: Parlament za powiększeniem armii. Wprowadza dobrowolną służbę wojskową
Polityka
Ważna decyzja Sądu Najwyższego USA. Walka o wyborców w Teksasie
Polityka
Emmanuel Macron ostrzega przed zdradą Amerykanów. Ujawniono zapis rozmowy
Polityka
Obamowie wciąż wskazują drogę
Materiał Promocyjny
Startupy poszukiwane — dołącz do Platform startowych w Polsce Wschodniej i zyskaj nowe możliwości!
Polityka
Kontrowersyjna decyzja Pete'a Hegsetha. „New York Times” pozwał Pentagon
Materiał Promocyjny
Jak rozwiązać problem rosnącej góry ubrań
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama