Wiadomości przekazane pod koniec minionego tygodnia w Izbie Reprezentantów przez szefa połączonych sztabów gen. Marka Milleya nie napawają optymizmem. Za parawanem rokowań Kreml zwiększył w ciągu ostatnich dwóch tygodni wzdłuż ukraińskich granic liczbę taktycznych batalionów bojowych z 60 do 83, a kolejnych 14 jest w drodze. Każdy liczy od 750 do 1000 żołnierzy. Do tego dochodzi ok. 2 tys. komandosów jednostek specjalnych. Zdaniem Amerykanów w takim tempie Moskwa będzie za dwa tygodnie gotowa do przeprowadzenia inwazji na szeroką skalę: brakuje jej do tego ledwie 40 tys. żołnierzy.
To zbiega się ze spodziewanym zamarznięciem gruntu, który – jeśli wierzyć meteorologom – potrwa do końca marca. Byłoby to duże ułatwienie dla wojsk pancernych. Jednocześnie NATO spodziewa się rozpoczęcia w połowie lutego przez Rosjan ćwiczeń z udziałem broni jądrowej. Takie manewry są co prawda organizowane co roku, ale jesienią. Ich przyspieszenie to jasny sygnał intencji Kremla w razie interwencji Zachodu w ukraiński konflikt.
Dalsza odsiecz USA
Zdaniem Milleya w połowie lutego Kreml będzie w stanie w ciągu zaledwie 72 godzin zająć Kijów. Operacja pochłonęłaby ok. 4 tys. ofiar śmiertelnych po stronie rosyjskiej i cztery razy tyle po stronie ukraińskiej. Łącznie, ostrzega amerykański wywiad, wojna kosztowałaby życie ok. 50 tys. osób. Ale w pierwszej fazie, bo Amerykanie szykują wraz z Ukraińcami długotrwałe działania partyzanckie, trochę na wzór Afganistanu.
Czytaj więcej
– Nie mamy żadnych złudzeń, czym jest dzisiejsza Rosja – zapewnia Arndt Freytag von Loringhoven,...
„Washington Post", który jako jedno z wielu mediów zdał relacje z prognoz wywiadu USA, pisze: „ostatnie ponure prognozy amerykańskich źródeł rządowych wskazują, że okno dyplomatycznego rozwiązania kryzysu zamyka się". Co prawda rzadko kiedy kontakty międzynarodowe były tak intensywne, ale to już raczej przygotowania do nadchodzącego konfliktu niż próba zapobieżenia mu.