Kandydat na prezesa partii był jeden: Jarosław Kaczyński. 1008 delegatów za, siedmiu przeciw, jeden się wstrzymał – to wynik głosowania uczestników sobotniego kongresu PiS w Warszawie.
Stary-nowy szef partii nazwał to upoważnieniem do przewodniczenia wielkiemu obozowi zmiany. Otwarcie mówił o tym, co opozycja do tej pory przedstawiała jako zarzut wobec obozu władzy: że choć prezydentem jest Andrzej Duda, a premierem Beata Szydło, to pierwsze skrzypce gra kto inny. – Rzeczywiście chcę być realnym szefem. Mamy wspaniałą drużynę, ale chcę, żeby to było jasne – mówił Kaczyński w przemówieniu po partyjnych wyborach, chociaż nie wymienił z nazwiska ani prezydenta, ani szefowej rządu.