Sejm skierował natomiast do dalszych prac w komisji projekt komitetu "Stop Aborcji" zakazujący aborcji w Polsce. Przeciwko takim wynikom głosowania w sobotę protestowały przed Sejmem zwolenniczki liberalizacji przepisów aborcyjnych, które zapowiadają też "czarny protest" w poniedziałek - tego dnia kobiety sprzeciwiające się zaostrzeniu przepisów dotyczących aborcji mają nie przychodzić do pracy.
Wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński podkreślił, że on sam głosował za skierowaniem obu projektów ustaw do prac w komisji i uważa, iż ci posłowie, którzy zagłosowali przeciw projektowi komitetu "Ratujmy kobiety" popełniły błąd, ponieważ projekt należało - jego zdaniem - odrzucić na poziomie sejmowej komisji.
Brudziński zdradził, że próbował namawiać posłów PiS, by ci wypełnili obietnicę wyborczą i skierowali oba projekty obywatelskie do prac w komisjach. - Wtedy posłowie odpowiadali mi: A co, jeśli wpłynie obywatelski projekt ustawy, która nakaże zastrzelić liderów opozycji? Też będziemy nad nią pracować? - relacjonował.
- To demagogiczny argument, ale takie były - dodał Brudziński.
Z kolei szef biura prasowego Kancelarii Prezydenta Marek Magierowski przyznał, iż prezydent Andrzej Duda ubolewa, iż projekt komitetu "Ratujmy kobiety" został odrzucony. - Prezydent w kampanii wyborczej mówił, że chciałby, aby wszystkie projekty obywatelskie były przyjmowanie - przypomniał.