Wielu Rosjan w połowie lipca zjeżdża do Jekaterynburga, by przejść drogą krzyżową. Nie tę, którą Jezus szedł na Golgotę, lecz ostatnią drogą cara Mikołaja II oraz jego rodziny, uznawanych przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną za świętych.
W niedzielę zjechało się tam ponad 60 tys. pielgrzymów, którzy przeszli 20 kilometrów od Cerkwi na Krwi (powstała w miejscu zabójstwa rodziny carskiej) do monasteru, który powstał w uroczysku, gdzie bolszewicy ukryli zbezczeszczone zwłoki. Podobnie jak w ubiegłym roku w mieście zostały wywieszone plakaty z napisem „Wybacz nam, władco".
Kuriozalne jest jednak to, że Jekaterynburg wciąż jest stolicą obwodu swierdłowskiego. To działacz bolszewicki Jakow Swierdłow na polecenie Lenina rozkazał zamordować rodzinę carską w 1918 r.
W Rosji od lat bezskutecznie toczy się dyskusja na temat zmiany nazwy tego obwodu. Ale w obliczu zbliżającej się 100. rocznicy rewolucji październikowej władze w Moskwie nie chcą drażnić komunistów, których wciąż popierają miliony Rosjan.
Kreml i rząd zignorowały uroczystości organizowane przez duchowieństwo prawosławne. Parlament reprezentowała jedynie była prokurator anektowanego Krymu Natalia Pokłonska. Gorąca zwolenniczka ostatniego monarchy szła na czele wielotysięcznej kolumny z portretem Mikołaja II.