W nagraniu zamieszczonym w mediach społecznościowych Lech Wałęsa poinformował, że w niedzielę udaje się do szpitala. Wcześniej w rozmowie z "Super Expressem" tłumaczył, że chodzi o rozrusznik serca.
- Dziś zabieram głos, bo nie wiem, jaka jest wola Nieba, a z nią się zawsze zgodzić trzeba. O 14:00 melduję się w szpitalu. Co będzie dalej? Czas pokaże. Jestem przygotowany na dwa główne rozwiązania - powiedział w materiale opublikowanym w niedzielę na Facebooku.
- Nie boję się niczego. Boję się Pana Boga i, jak mówiłem, trochę mojej żony, i liczę na właściwe osądzenie - oświadczył.
- Nie wiedząc, kiedy się spotkamy następny raz, czy się w ogóle spotkamy, chcę państwu powiedzieć, że robiłem wszystko, by dobrze służyć narodowi - przekonywał były prezydent dodając, że nie wszystko, co zamierzał, udało mu się dokonać.
"Musimy zabiegać o przyzwolenie suwerena"
Mówiąc, że mógł postępować inaczej Lech Wałęsa ocenił, że w naszej historii "brawury i nieprzemyślenia było za dużo". W tym kontekście wspomniał o Powstaniu Warszawskim. Doceniając heroizm uczestników walk zadeklarował, że w tamtym momencie on decyzji o wybuchu powstania by nie podjął.
- Przekładam to na dzisiejszy język. Czuję, że większość chce zmian. Większości obecne rządzenie się nie podoba, tej większości myślącej, tej większości roztropnej to się nie może podobać - powiedział.
Zdaniem Lecha Wałęsy, pragnąca zmian grupa nie chce przygotować się i zastosować metod, które wymagają większego nakładu pracy ale "prowadzą do zwycięstw - trochę później, trochę mniej widowiskowo, ale na pewno do zwycięstw".
- Stąd moja propozycja, robocza, wcześniej zgłaszana - dodał. Były prezydent zaproponował opozycji zbieranie podpisów za odwołaniem rządzących. Według niego, jeśli opozycja zbierze więcej podpisów niż koalicja uzyskała w wyborach, zyska mandat do wymuszenia zmian.
- Jeśli tej zmiany nie będą chcieli zrobić, to wtedy wszystkie metody są możliwe, ale przy przyzwoleniu suwerena - przekonywał. - Na dziś nie mamy z tej strony przyzwolenia, więc musimy o to przyzwolenie zabiegać - podkreślił.
"Tamta strona może do wszystkiego się posunąć"
Lech Wałęsa ocenił, że jego propozycja jest "demokratyczna, bezpieczna, odpowiedzialna i zwycięska", ale wymaga pracy.
Zgłoś swój projekt w konkursie dla startupów i innowacyjnych firm
- Tamta strona jest nieodpowiedzialna i może do wszystkiego się posunąć. A my nie możemy, my jesteśmy za metodami pokojowymi, mądrymi, nie za bijatyką - mówił.
- W związku z tym jeśli spróbują, to na pewno przegrają, tylko że będą koszty większe - zaznaczył.
Według propozycji byłego prezydenta, podział miejsc na listach wyborczych opozycji powinien być proporcjonalny do liczby zebranych podpisów, a podział miejsc w rządzie - do uzyskanych w wyborach głosów.
Lech Wałęsa przekonywał także, że w przypadku każdych wyborów musi być możliwość odwołania pełniących mandat "bo ktoś się nie sprawdza, bo ktoś robi inaczej, niż rozumieliśmy w momencie wyboru".
"Dałem z siebie wszystko"
Kończąc nagranie były prezydent pożegnał się z widzami wyrażając nadzieję, że będą kolejne okazje do spotkań.
- Do zobaczenia, jeśli los pozwoli mi jeszcze na tym padole trochę tu pomieszkać. A jeśli nie, to pomódlcie się za mnie. Nie boję się tamtego życia, idę z otwartą przyłbicą. Robiłem, co mogłem, dałem z siebie wszystko, a reszta nie ode mnie zależy - powiedział Wałęsa dodając, iż wierzy, że "tam musi być rozliczenie", które będzie sprawiedliwe.