Już 57 proc. Brytyjczyków uważa, że premier powinien podać się do dymisji, a ufa mu tylko 35 proc. badanych – wynika z sondażu instytutu Opinium. Popularność Johnsona tak się załamała, że trudno w nim rozpoznać polityka, który ledwie dwa lata temu poprowadził torysów do historycznego zwycięstwa dającego im 80-mandatową większość w Izbie Gmin. Poparcie dla Partii Konserwatywnej załamało się do 32 proc., aż 9 punktów procentowych mniej niż to, na co może liczyć Partia Pracy. Jej przewodniczący Sir Keir Starmer szykuje się więc do przejęcia miejsca Johnsona.
Bezpośrednim powodem takiej wizerunkowej katastrofy są kolejne skandale, które uderzają w Johnsona. Właśnie wyszło na jaw, że pod koniec ubiegłego roku, gdy poddani Elżbiety II musieli stosować się do restrykcyjnych reguł lockdownu, szef rządu i jego współpracownicy uczestniczyli w wielu masowych imprezach w oficjalnych rezydencjach. Wcześniej okazało się, że premier kazał za 200 tys. funtów z pieniędzy publicznych wyremontować swoje mieszkanie i przekonywał, że „nie wie", kto za prace zapłacił. Bez ostrzeżenia nałożył też ostatnio nowe restrykcje w walce z pandemią. I przez chwilę próbował bronić jednego z konserwatywnych deputowanych, który lobbował w parlamencie w interesie dwóch firm, które mu wypłaciły 100 tys. funtów za taką „usługę".
Czytaj więcej
Mimo największego od chwili objęcia władzy buntu swoich posłów, Borisowi Johnsonowi udało się doprowadzić do wprowadzenia w Anglii przepustek covidowych.
Jednak załamanie poparcia dla Johnsona ma głębszy powód. 11 miesięcy po wygaśnięciu okresu przejściowego po brexicie i podjęciu przez królestwo życia poza wspólnotą, zamiast obiecanego „rozwinięcia skrzydeł" z dala od brukselskiej biurokracji jest kryzys. W październiku (ostatnie dostępne dane) gospodarka już w ogóle nie rosła. Za to inflacja skoczyła do 5,1 proc. To już bardzo przypomina pogrążony w apatii kraj z lat 70. ubiegłego wieku pod rządami Edwarda Heatha. Ten okres stagflacji przerwało dopiero dojście do władzy Margaret Thatcher i podjęcie przez nią radykalnych reform rynkowych.
Tyle że teraz role się odwróciły: to konserwatyści w oczach opinii publicznej stali się symbolem ugrupowania, które ściągnęło na kraj kłopoty. Sondaż YouGove wskazuje, że już tylko 18 proc. uważa, iż rozwód z Unią miał sens. 54 proc. jest przeciwnego zdania. Pozostali nie mają w tej sprawie opinii. To fatalne wyniki dla szefa rządu, który uczynił z wyjścia z Unii swój najważniejszy cel polityczny.