Jednakże najważniejsze pozostało bez zmian: mężczyznom (którzy stanowią większość pracowników) wydłużono wiek emerytalny do 65 lat, a ustawa wejdzie w życie 1 stycznia 2019 roku.
– Możliwe są jeszcze jakieś drobne zmiany, ale w zasadzie prezydent wyznaczył granice kompromisu. Większość z jego propozycji jest już nie do ruszenia – powiedział „Rzeczpospolitej" po wystąpieniu Putina moskiewski politolog Aleksandr Makarkin.
Nim prezydent skończył swe półgodzinne wystąpienie w telewizji, rosyjscy politycy już zdążyli ogłosić, że całkowicie popierają jego propozycje. Jedynie partia komunistyczna stwierdziła, że odrzuca całą reformę i nadal będzie się starała przeprowadzić ogólnokrajowe referendum w tej sprawie. Ale nawet oni nie krytykują za reformę prezydenta, lecz szefa rządu.
– Protesty nie są już groźne dla władz – uważa Makarkin. Komunistyczne próby przeprowadzenia referendum rozbiją się o opór administracji i służb specjalnych. Wiece zwołane na 2 września przez komunistów zbiorą niewiele protestujących, bowiem wszyscy tradycyjnie będą zajęci przygotowaniem dzieci do roku szkolnego. Protest zaś, do którego nawołuje siedzący w areszcie Nawalny (9 września), nie będzie zbyt liczny, gdyż „ludzie znów boją się nielegalnych manifestacji".
Tuż przed wystąpieniem prezydenta do sfery publicznej powrócił szef rządu Dmitrij Miedwiediew, który zniknął z niej dwa tygodnie wcześniej. Oficjalnie był na zwolnieniu lekarskim z powodu „sportowej kontuzji". Obecnie na jego stronie internetowej pojawiły się zdjęcia ze spotkania z jednym z gubernatorów. – Myślę, że zniknięcie było uzgodnione (z Kremlem), w przeciwnym razie premier dałby jakiś znak niezgody – uważa socjolog Dmitrij Oreszkin.
Przeciwnego zdania jest Makarkin. – Szef rządu nie chciał komentować niepopularnej reformy (której formalnie jest autorem), dlatego zniknął z pola widzenia społeczeństwa. Nie jest zbyt popularny, stara się więc, by nie kojarzono go z podwyższeniem wieku emerytalnego – powiedział. ©?