Główna białoruska stacja rządowa Biełaruś 1 nadała wywiad z Michaiłem Babiczem, nowym ambasadorem Rosji w Mińsku. Prowadzący rozmowę dziennikarz zadał pytanie i jednocześnie sam na nie odpowiedział, twierdząc, że militaryzacja regionu, a szczególnie plany rozmieszczenia w Polsce amerykańskiej bazy wojskowej budzą „uzasadnione obawy" zarówno w Moskwie, jak i w Mińsku.
Czytaj także: Fort Trump pod Kwidzynem, czyli infantylizacja polityki
– Czy Białoruś ma czegoś się obawiać ? – zapytał ambasadora. Wysłannik Rosji potwierdził, że temat ten rzeczywiście „budzi obawy" i że „nie wolno go lekceważyć". Babicz przypomniał o istnieniu Państwa Związkowego Białorusi i Rosji (ZBiR) i oświadczył, że Mińsk i Moskwa mają „jedną politykę wojskową" i już podejmują „wspólne kroki". Ambasador nie sprecyzował, o jakie dokładnie kroki chodzi i dlaczego amerykańska baza, której jeszcze nie ma, już miałaby stanowić jakieś zagrożenie dla Białorusi i Rosji.
– Chciałbym podkreślić ważną rzecz, istotną przede wszystkim dla Białorusi i dla tych, którzy mają jakieś zamiary. Jakikolwiek atak na Białoruś będzie potraktowany jako atak na Rosję ze wszystkimi wynikającymi z tego konsekwencjami. Taka konfrontacja nic dobrego nie przyniesie Polsce oraz państwom bałtyckim – mówił.
Wypowiedź ambasadora została rozkolportowana przez wszystkie najważniejsze rosyjskie i białoruskie media. Mówiąc o „zamiarach", dyplomata zasugerował, że zagrożenie konfliktem istnieje. Media w Mińsku coraz częściej przyjmują narrację kremlowskiej propagandy, nie wspominając o tym, że napięcie w regionie wywołała Rosja, anektując Krym i angażując się w trwającą od ponad czterech lat wojnę na wschodzie Ukrainy.