Platforma przedstawiła w piątek projekt zmian w zasadach finansowania partii politycznych. Zgodnie z nim partie nie dostawałyby już z państwowej kasy ani corocznych subwencji, ani zwrotu kosztów poniesionych na kampanie wyborcze.
– To oszczędniejszy i bardziej demokratyczny system – przekonuje poseł Jakub Szulc, który opracowywał projekt. Przypomina, że PO od początku była przeciw finansowaniu partii z publicznych pieniędzy. Przez cztery lata radziła sobie też bez złotówki z budżetu. – Najchętniej w ogóle byśmy znieśli taką możliwość, ale byłoby to porywanie się z motyką na słońce. Propozycja z przekazywaniem 1 proc. podatku jest więc kompromisem – dodaje Szulc.
Pomysłu nie popiera żadne ugrupowanie poza PO. Zdecydowanie przeciwny jest PiS. – To byłby powrót do tego, co obowiązywało w Polsce w latach 90. – uważa szef Klubu PiS Przemysław Gosiewski.
Przeciw jest nawet koalicyjny PSL. – Z mieszanymi uczuciami poparliśmy obcięcie posłom środków na finansowanie biur poselskich. Ale tu już dochodzimy do ściany – mówi Stanisław Żelichowski, szef Klubu PSL.
W nieoficjalnych rozmowach ludowcy przyznają, że proponowane przez PO zmiany najbardziej uderzyłyby w ich partię. Większość ich wyborców to rolnicy, którzy nie płacą podatku dochodowego. A to znaczy, że ludowcom nie miałby kto przekazywać pieniędzy. PSL ma też za złe koalicjantowi, że nie skonsultował z nimi propozycji.