Wiele wskazuje na to, że delegacja kierowana przez Lecha Kaczyńskiego na dwóch kolejnych szczytach UE nie zdawała sobie sprawy z tego, co naprawdę wynegocjowała – dowiedziała się „Rz” z dobrze poinformowanych źródeł.
Na szczycie w Brukseli w czerwcu 2007 r. sukcesem miało być wywalczenie mechanizmu z Joaniny, który umożliwia odwlekanie decyzji w Unii. Okazało się jednak, że mechanizm ten nie stał się częścią tzw. prawa pierwotnego, które można zmieniać, tylko zwołując konferencję międzyrządową, co jest niezwykle trudne.
Zamiast tego Joanina została wpisana do deklaracji, którą można zmienić zwykłą większością głosów. Polska delegacja przystąpiła do kolejnej walki o Joaninę na grudniowym szczycie w Lizbonie.
I tym razem jednak Joanina pozostała w deklaracji. Stworzono jedynie osobny protokół, który stwierdza, że można ją zmienić jednogłośnie.
– Mimo zapewnień o sukcesie Polski mechanizm z Joaniny nie stał się częścią materii traktatowej. Prezydent dał się nabrać na tani chwyt – mówi „Rz” były poseł PiS Paweł Zalewski.