Sprawa lobbingu od dawna uregulowana jest w Niemczech. Bundestag dysponuje listą 1800 organizacji uprawnionych do lobbingu. Ich pracownicy poruszają się po siedzibie niemieckiego parlamentu bez przeszkód. Mają swobodny dostęp nie tylko do posłów, ale wszystkich polityków. Kilkuset pracowników sowicie opłacanych przez niemieckie koncerny, związki zawodowe i organizacje lobbingowe pracuje w niemieckich ministerstwach. Mają tam swoje biura i współpracowników.
To oni są autorami prawie dwóch trzecich ekspertyz i projektów decyzji, które szefowie resortów znajdują na swych biurkach. Jedna piąta ustaw Bundestagu ma swe źródło w pomysłach tej grupy urzędników.
Najwięcej lobbystów działa w resorcie gospodarki, gdzie tłoczą się delegaci koncernów energetycznych, samochodowych czy farmaceutycznych. Z pomocy zewnętrznych ekspertów korzysta też niemieckie MSZ oraz sam urząd kanclerski.
Do uregulowania kwestii lobbingu przymierza się za to UE. W zeszłym tygodniu eurodeputowani zdecydowali, że brukselscy lobbyści będą się musieli rejestrować. Dzięki temu zarejestrowana osoba ma uzyskać dostęp do polityków i urzędników Parlamentu Europejskiego i Rady UE. A szacuje się, że w Brukseli działa 15 tys. lobbystów. Próbują oni wpływać na unijne przepisy, bo w Brukseli zapada większość decyzji dotyczących regulacji biznesowych w krajach UE.
Na Litwie ustawa lobbingowa została uchwalona już osiem lat temu. Podobnie jak w Polsce nie wpłynęła jednak na zmianę nawyków tamtejszych przedsiębiorców. Obecnie na Litwie działa tylko 19 oficjalnie zarejestrowanych lobbystów.