To efekt sondażu „Rz”, w którym najwięcej ankietowanych – po 17 proc. – uznało, że ma dość oglądania w telewizji właśnie Janusza Palikota i prezydenta.
– Jeśli ceną mojego odejścia z polityki jest odejście Lecha Kaczyńskiego, gotów jestem ją ponieść – zadeklarował w Radiu Zet poseł PO.
Mimo takich deklaracji Palikot niezbyt bierze sobie do serca wyniki badania i zamiast ograniczyć swą obecność w mediach, stara się ze wszystkich sił w nich zaistnieć. Ostatnio wziął sobie na cel Instytut Pamięci Narodowej.
– Ponieważ nie ma tych teczek, nie ma jednoznacznych źródeł informacji, to ja stoję na stanowisku, że będzie lepiej dla nas wszystkich, jeśli ten instytut będzie rozwiązany, a dokumenty zniszczone. W ten sposób nie będziemy się babrali w tym esbeckim – i tutaj powiem słowo na literę „g”, nie kończąc, w którym tkwimy w związku z pracą IPN – mówił poseł w Radiu Zet. – Trzeba spalić to esbeckie szambo.
To nie pierwsza kontrowersyjna wypowiedź Palikota na temat IPN. – To jest typowy numer pisowski. Najpierw robimy kupę w salonie, a potem mówimy, że ten, kto zrobił kupę, jest prześladowany – komentował dzień wcześniej informacje o tym, że prezes IPN Janusz Kurtyka był naciskany, by odwołać Sławomira Cenckiewicza, współautora książki o Lechu Wałęsie. – Gdyby Janusz Kurtyka był człowiekiem honoru, strzeliłby sobie w łeb – twierdził.