Czemu lewicowi posłowie przyjrzą się szczególnie? – Przede wszystkim interesuje nas dziesięć zobowiązań, które Donald Tusk podpisał w ostatnim dniu kampanii wyborczej do Sejmu, 19 października 2007 roku – wyjaśnia Tomasz Kalita, rzecznik prasowy SLD.
Szef rządu, szykując się do objęcia władzy, uroczyście podpisał dziesięć obietnic: przyspieszenie wzrostu gospodarczego; wzrost płac oraz podniesienie emerytur i rent; budowę dróg i autostrad; bezpłatny dostęp do opieki medycznej i likwidację NFZ; podatek liniowy z ulgą prorodzinną; budowę stadionów na Euro 2012; szybki powrót naszych wojsk z Iraku; skłonienie emigrantów do powrotu do Polski; podniesienie poziomu edukacji i rzeczywistą walkę z korupcją.
– Wojska wróciły, a stadiony są w budowie, więc tego nie będziemy wyliczali – mówi Kalita. – Wprowadzenia podatku liniowego nie popieramy, więc nie będziemy wytykali rządowi, że tego nie realizuje.
Co więc posłowie SLD będą monitorowali? – Podniesienie poziomu edukacji, wzrost emerytur, walkę z korupcją, bezpłatny dostęp do opieki medycznej – wylicza Kalita. – Dodajemy do tego zapowiedź ustawy o in vitro, którą premier zapowiedział 26 listopada 2008 roku, a dotychczas nie pojawił się nawet jej projekt. W przyszły poniedziałek, kiedy ruszamy z naszym licznikiem, upłynie już 180 dni od złożenia tej obietnicy. Rzecznik lewicy dodaje, że licznik znajdzie się również na stronie internetowej SLD. Każdego dnia internauci będą mogli zobaczyć, ile dni upłynęło od złożonych i niezrealizowanych obietnic.
– Licznik to niezły pomysł na wykorzystanie prawa opozycji do kontroli rządu, choć trochę spóźniony, bo od początku kadencji upłynęło już półtora roku – komentuje dr Wojciech Jabłoński, politolog z UW. Ale jego zdaniem SLD powinien zadbać o realizację własnych pomysłów, np. antyklerykalnych, które Napieralski zapowiadał rok temu.