Poseł PO próbował już wynająć prezydencką willę w Klarysewie (program PiS pisał tam Jarosław Kaczyński) - bezskutecznie. Chciał również kupić mieszkanie Zbigniewa Ziobry, które polityk wystawił na sprzedaż by pokryć koszty przeprosin doktora G. - tu również bez powodzenia. Palikot nie zrealizuje swojego marzenia by urządzić tam muzeum IV RP.
Nic dziwnego, że lubelski poseł PO nie przepuścił okazji by kupić do niego ważny eksponat, tym bardziej, że sprzedawał go sam prezydent Lech Kaczyński. Chodzi o pióro, którym prezydent miał podpisać traktat lizboński. W trakcie uroczystości okazało się, że pióro traktatu nie chce i odmówiło współpracy. W efekcie Kaczyński wystawił je na licytację. [b][link=http://www.rp.pl/artykul/382383.html" "target=_blank]Czytaj więcej[/link][/b]
- Mam nadzieję, że pióro wyląduje w izbie pamięci, gdzie to, co się między 2005 a 2007 rokiem wydarzyło, będzie m.in. przez nie reprezentowane - mówił Palikot odbierając wylicytowany przedmiot od prezydenckiego ministra Pawła Wypycha, w porannym programie TVN-u.
Palikot zapłacił za pióro 18,1 tys. złotych. Dochód z licytacji zasili konto fundacji pomagającej chorym dzieciom. Wypych nie krył, że spodziewał się wyższej kwoty. - Powyżej 25 tys. zł. - mówił w "Faktach". Podkreślał, że prezydent spodziewał się, że pióro kupi poseł Palikot
Poseł PO nie byłby sobą, gdyby nie zakpił z prezydenta. Przekazał Lechowi Kaczyńskiemu obraz z kolekcji Czartoryskich. - XVI-wieczne popiersie Ludwika XIV, zwanego "Królem Słońce". - Króla, który pod wieloma względami przypomina Lecha Kaczyńskiego, m.in. dlatego, że za kołnierz nie wylewał - stwierdził Palikot.