Premier na pewno tak. Z koalicjantem jeszcze nie rozmawiałem o szczegółach. Ale jeśli nasz sztandarowy projekt, czyli otwarcie do zawodów reglamentowanych, zostałby zakwestionowany przez koalicjanta, po co nam taka koalicja? Samo trwanie rządu nie jest żadną wartością.
Jakie prócz poszerzenia dostępu do zawodów chce pan wprowadzić reformy?
W ministerstwie mamy już gotowe dwie zmiany. Głęboka reforma kodeksu postępowania karnego, porządkująca go, co powinno zdecydowanie skrócić czas orzekania w sprawach karnych. Po drugie, chcemy poszerzać wolność gospodarczą poprzez depenalizację prawa gospodarczego. Skatalogowaliśmy i przeanalizowaliśmy uważnie przepisy karne dotyczące działalności gospodarczej, które są zawarte w innych niż kodeks karny przepisach. Wiele jest już nieaktualnych, wiele wręcz niesprawiedliwych dla przedsiębiorców. Trzeba te niesprawiedliwe usunąć, złe poprawić, a zbyt ostre złagodzić.
W dalszej kolejności chcę zawęzić zakres spraw, którymi zajmują się sędziowie. By orzekali o tym, co jest przedmiotem sporu, a nie musieli zajmować się rejestrami, biurokracją itp. Chcę też, by sędziowie nie zajmowali się wykroczeniami. Szukamy wraz ze środowiskiem sędziowskim zgodnych z konstytucją rozwiązań, by ich od tych bardziej błahych spraw odciążyć.
Jak panu jako konserwatyście podoba się pomysł, by Sejm podczas debaty emerytalnej zajmował się sprawami obyczajowymi – związkami partnerskimi i in vitro.
Związki partnerskie to temat zastępczy. Dla par heteroseksualnych istnieją dziś rozwiązania prawne, niczego tu nie trzeba zmienić. A jestem zdecydowanym przeciwnikiem przyznawania uprawnień analogicznych do małżeńskich parom homoseksualnym.
In vitro to co innego. W dziedzinie, która dotyczy życia i śmierci, mamy lukę i to jest moim zdaniem skandal moralny. Mówiłem to w minionej kadencji i w tej sprawie nie zmieniłem zdania i dziś. Trzeba ją zapełnić. Pytanie, jakimi projektami. Mam nadzieję, że w tej kadencji uda się uchwalić projekt, który będzie zbliżony do mojego projektu z 2010 r.
Ma pan tremę przed spotkaniem z premierem?
Nie. Ciężko ze współpracownikami przez te trzy miesiące pracowaliśmy. Udało nam się przygotować parę istotnych projektów. Jestem gotów zdawać sprawę przed panem premierem 24 godziny na dobę. Zawsze opowiadałem się za systemem kanclerskim, w którym ministrowie są zderzakami. Czuję się takim zderzakiem w dobrej sprawie. Bo ten rząd chce wprowadzić wiele z reform, na które ludzie oczekiwali czasami od kilkunastu lat.
Mówił pan, że będzie popierał premiera tak długo, jak będzie reformować. A jak przestanie?
Tu nie chodzi o wycofywanie poparcia ani o mnie. Zmiany, które wprowadzam jako minister sprawiedliwości, mogą mnie politycznie spalić. Ale w 2005 r. szedłem do polityki pod hasłami IV RP, w które głęboko wierzyłem ja i moje środowisko. Część z nich zostało skompromitowanych, ale wiele z tamtych haseł do dziś jest aktualnych i z pełną determinacją będę je realizował. W tej kadencji znajduję w 100 procentach wspólny język z premierem. Dlatego i ja, i środowisko konserwatywne będziemy stali za premierem murem. Nie interesują mnie przepychanki frakcyjne. Jeśli jestem przedstawicielem jakiejś frakcji w PO, to ona nazywa się Polska. A dzisiaj to Donald Tusk, podejmując trudne reformy, realizuje polską rację stanu.
W PO widać dziś spadek entuzjazmu, wręcz rozczarowanie?
Na pewno jest zaniepokojenie spadkiem notowań rządu. Ale Donald Tusk wciąż ma w PO ogromny kapitał zaufania i poparcia. Każdy lider w każdej partii ma swych oponentów. Gdyby było inaczej, czułbym się w tej partii nieswojo.
Po wyborach premier zlikwidował frakcje w PO, one teraz się odradzają, powstają nowe.
Więcej w tym medialnej kreacji, ale oczywiście w każdej partii jest pluralizm. Zawsze są niezadowoleni i to jest naturalne. Ale chcę powiedzieć dobitnie: gdyby w PO pojawiły się tendencje antyreformatorskie, będę się im zdecydowanie przeciwstawiał.
Czy sojusz Grzegorza Schetyny z ludźmi dawnej spółdzielni Cezarego Grabarczyka może być takim zagrożeniem?
Zdziwiłbym się, gdyby Grzegorz Schetyna zdecydował się na taki sojusz. Nie sądzę, by z niego wynikało cokolwiek dobrego dla PO, a tym bardziej dla Polski. Inna rzecz, że PO powinna wykorzystać potencjał Grzegorza Schetyny. Myślę, że jeszcze w tej kadencji będzie odgrywał w naszej partii znacznie większą rolę niż obecnie.
—rozmawiał Michał Szułdrzyński