Groźny kłopot na Śląskim

Czy dach Stadionu Śląskiego będzie bezpieczny dla widzów – eksperci od 1,5 roku nie mogą tego ustalić.

Publikacja: 26.11.2012 00:28

Dachu na Stadionie Śląskim jak nie było, tak nie ma

Dachu na Stadionie Śląskim jak nie było, tak nie ma

Foto: Forum, Krzysztof Szewczyk KS Krzysztof Szewczyk

To miała być pierwsza gotowa arena na Euro 2012 w Polsce – legendarny Stadion Śląski w Chorzowie, zmodernizowany, z zawieszonym nad widownią jednym z największych dachów na świecie. Z dumy Śląska nic nie wyszło – Euro przeszło koło nosa, a przebudowy stadionu nie dokończono do dziś. Od czasu awarii przy montażu dachu w lipcu 2011 r. nie wiadomo, czy będzie on bezpieczny dla 55 tys. widzów.

– Dotychczasowe ekspertyzy, jakie przedstawiał inwestor, nie przekonały mnie, że tak jest. Dlatego wstrzymałem tę inwestycję – mówi „Rz" Lech Ryszkiewicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie.

Inż. Jerzy Kowalewski, jeden z ekspertów, którzy próbowali wyjaśniać, dlaczego doszło do awarii, nie ma dziś wątpliwości: – Gdyby kontynuowano prace według obecnego projektu, doszłoby do tragedii.

Z powodu feralnej inwestycji cierpi kasa i prestiż inwestora, czyli samorządu województwa, straty ponosi generalny wykonawca (Mostostal Zabrze), od trzech lat nie odbyła się tu żadna impreza: ani sportowa, ani muzyczna.

Kłopot z inwestycją za 460 mln zł, która miała być wizytówką Śląska, może się przełożyć na polityczną porażkę marszałka Adama Matusiewicza (PO).

Miało być jak w zegarku

Imponujący dach o kształcie elipsy z poliwęglanu o pow. 43 tys. mkw. zaprojektowało niemieckie biuro SBP, a głównym projektantem został Marius Schlesiona, architekt z Rudy Śląskiej. Niebywale skomplikowana jest technologia, podobnie montaż, który wymaga niespotykanej precyzji. Co gorsza, stadion znajduje się na terenie oddziaływania szkód górniczych.

Dach trzyma 40 stalowych słupów i potężne liny przechodzące przez 40 tzw. krokodyli – ważące 2 tony elementy wytopione z odlewów staliwnych.

Koszt zadaszenia widowni to ok. 161,5 mln zł, samej dokumentacji – ponad 23 mln zł.

Przetarg na zadaszenie trybun i modernizację stadionu wygrało konsorcjum Hochtief i Mostostal Zabrze, który wykonał dach na Stadionie Narodowym w Warszawie. Budowa ruszyła w październiku 2009 r. Prezes Hochtief mówił z dumą, że będzie szła jak w szwajcarskim zegarku.

W grudniu 2010 r. podczas montażu pękły dwie podkładki pod kostki, które są podstawą krokodyli. Wykonała je na zlecenie Mostostalu Huta Zabrze. Huta twierdziła, że podkładki są za cienkie i że należy je wykonać nie z odlewów, ale ze stali walcowanej (jak np. szyny kolejowe). Prof. Edmund Tasak z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie pracujący na zlecenie Mostostalu poinformował inwestora, projektanta i wykonawcę, że wszystkie elementy krokodyli powinny być ze stali kutej i frezowanej, bo odlewu tak dużego krokodyla, jaki zaplanował projektant dachu na Śląskim, nie da się wykonać bez wad.

Problem w kosztach – nowe krokodyle byłyby cztery–sześć razy droższe niż wykonane z odlewu. Mostostal uznaje, że to huta wykonała wadliwe części.

Firma zerwała więc kontrakt z hutą i zamówiła kolejne krokodyle – również odlewane – w hiszpańskiej fabryce Guivisa.

Podczas tzw. operacji Big Lift – montażu dachu w połowie lipca 2011 r. – dwa hiszpańskie krokodyle w osiach 38 i 37 zostały rozerwane przy podnoszeniu słupów na linach. Konsternacja była tym większa, że naprężenia w linach wynosiły w tym momencie zaledwie ok. jednej trzeciej maksymalnych. Gdyby krokodyle rozerwały się później, a dach naprężony w stu procentach, zawaliłaby się cała konstrukcja.

– Doszłoby do niewyobrażalnej w skutkach katastrofy budowlanej, niewątpliwie zginęliby robotnicy – mówi inż. Kowalewski.

Wątpliwa ekspertyza

Nadzór budowlany wstrzymał inwestycję i zażądał wyjaśnień – co było przyczyną awarii i czy projekt oraz wykonanie są poprawne, czy spełniają wymogi bezpieczeństwa. Marszałek województwa zlecił ekspertyzę Instytutowi Techniki Budowlanej z Warszawy. Koszt? Blisko 900 tys. zł.

Grupa specjalistów z różnych dziedzin budownictwa prześwietlała krokodyle, mierzyła, cięła. W grudniu marszałek Adam Matusiewcz ogłosił, że awaria to efekt złego wykonania odlewów przez Hiszpanów (do tego, zdaniem ITB, dołożyły się m.in. nierównomierny proces podnoszenia konstrukcji i niedokładności montażowe).

Przyczyny awarii badała niezależnie Politechnika Śląska na zlecenie Mostostalu. Tu wnioski były skrajnie odmienne: eksperci uczelni wskazali na istotne błędy w projekcie, np. pominięcie w nim pewnych przypadków obciążenia łącznika.

– Późniejsze obliczenia wytrzymałościowe wskazują, iż uwzględnienie wyżej wymienionych przypadków może prowadzić do zniszczenia łącznika – tłumaczy „Rz" Bogusław Bobrowski, prezes Mostostalu Zabrze.

Nadzór budowlany zwrócił ekspertyzę ITB do poprawki. Oprotestował ją jeden ze współautorów – inż. Jerzy Kowalewski, który twierdzi, że wiele jego wniosków nie znalazło się w opinii. – Cała para poszła w udowodnienie, że winne są źle wykonane krokodyle. Pominięto kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa konstrukcji zadaszenie, a właściwie projekt – mówi „Rz" Kowalewski. – W całej ekspertyzie brak informacji, by ktokolwiek na podstawie badań krokodyli próbował oszacować ich rzeczywiste parametry mechaniczno-wytrzymałościowe.

Jego raport wysłaliśmy wspomnianemu już prof. Tasakowi. Ten całkowicie zgadza się z uwagami autora. Przekonuje, że podstawową wadą ekspertyzy ITB jest brak odpowiedzi na pytanie, jaka była natura srebrnej plamy, która pojawiła się na pierwszym z rozerwanych krokodyli. – Wyjaśnienie tego dałoby odpowiedź, co oprócz błędów projektowych było bezpośrednią przyczyną awarii – mówi.

Kowalewski swoje uwagi wysłał do marszałka Matusiewicza. Odpowiedź nigdy nie nadeszła.

Nadzór budowlany jeszcze dwukrotnie zwracał do uzupełnienia opinie ITB. I bezterminowo wstrzymał inwestycję. Dlaczego urząd marszałkowski przyjął wątpliwej jakości ekspertyzę i za nią zapłacił – nie wiadomo.

W klinczu

Po roku od katastrofy, pod presją nadzoru budowlanego, w lipcu 2012 r. marszałek zlecił kolejną ekspertyzę – tym razem Politechnice Gdańskiej, która ma ją wykonać do końca tego roku. Koszt to kolejne blisko 850 tys. zł.

Matusiewicz nie ukrywa, że obok kolei to właśnie  inwestycja na Stadionie Śląskim obciąża budżet województwa, którego zadłużenie w ubiegłym roku sięgnęło 343 mln zł (25,5 proc. dochodów). W tym roku może być jeszcze gorzej.

– Stanęliśmy przed problemem, jak dokończyć budowę, by była ona w pełni bezpieczna – przyznaje Łukasz Czopik, sekretarz województwa.

Cierpliwość traci Mostostal, który od półtora roku czeka, by dokończyć prace – zamiast tego ponosi tylko koszty m.in. ochrony i zabezpieczenia lin, części niezamontowanej konstrukcji oraz maszyn czekających na budowie i w magazynach. Firma dotąd nie zleciła wykonania trzecich krokodyli. Jest przekonana, że hiszpańskie pękły, bo były źle zaprojektowane, a nie źle wykonane.

Skąd ta pewność? – Dodatkowe badania nie potwierdziły wad materiałowych – tłumaczy prezes Mostostalu.

– Największym problemem jest dla nas czas. Gdyby inwestorem był podmiot  prywatny, to na pewno po zapoznaniu się z treścią ekspertyz zleciłby wykonanie nowego projektu, aby szybko zakończyć budowę obiektu – czerpać korzyści z jego użytkowania oraz ograniczyć dodatkowe koszty m.in. niepotrzebnego postoju – mówi prezes Bobrowski.

Wcześniej czy później rozliczenie – także polityczne – tej inwestycji czeka Adama Matusiewicza. Same ekspertyzy kosztowały urząd marszałka 1,7 mln zł. Kto zapłaci za wielomiesięczne opóźnienia? Nie wiadomo. Nikt w urzędzie tych kosztów jeszcze nie liczy.

– Z pewnością rozstrzygnie to sąd powszechny – kwituje Łukasz Czopik.

To miała być pierwsza gotowa arena na Euro 2012 w Polsce – legendarny Stadion Śląski w Chorzowie, zmodernizowany, z zawieszonym nad widownią jednym z największych dachów na świecie. Z dumy Śląska nic nie wyszło – Euro przeszło koło nosa, a przebudowy stadionu nie dokończono do dziś. Od czasu awarii przy montażu dachu w lipcu 2011 r. nie wiadomo, czy będzie on bezpieczny dla 55 tys. widzów.

– Dotychczasowe ekspertyzy, jakie przedstawiał inwestor, nie przekonały mnie, że tak jest. Dlatego wstrzymałem tę inwestycję – mówi „Rz" Lech Ryszkiewicz, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego w Chorzowie.

Pozostało 92% artykułu
Polityka
Beata Szydło o Karolu Nawrockim: Grupa osób, która go kojarzyła, była niewielka
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Polityka
Nawrocki zdecydował. Przedstawił „obywatelską rzeczniczkę obywatelskiego kandydata”
Polityka
Adrian Zandberg kandydatem na prezydenta? Paulina Matysiak: Na pewno jest kandydatem na kandydata
Polityka
Donald Tusk życzy zdrowia politykom PiS. W tle sprawa Marcina Romanowskiego
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Polityka
Donald Tusk podsumował pierwszy rok rządu. „Wiemy, jakie są priorytety”