Jego mocne, zdecydowane przemówienie w trakcie marszu Koalicji Europejskiej z przesłaniem i apelem o głosowanie do niezdecydowanych może poprawić wynik KE w wyborach już za tydzień. Gdyby nie to przemówienie, głównym tematem związanym z marszem byłaby frekwencja, chyba nie tak wysoka niż oczekiwana i zapowiadana wcześniej. Zwłaszcza start marszu na placu Bankowym nie budował wrażenia, że mobilizacja wyborców opozycji jest szczególnie duża.
Były premier skierował swoje przesłanie do niezdecydowanych. Bo doskonale rozumie, że bez mobilizacji niezdecydowanych w tych wyborach Koalicja Europejska nie może marzyć nie tyle o sukcesie, co nawet o remisie. - Wiem, tak się domyślam patrząc na was dzisiaj, że wy raczej jesteście zdecydowani żeby głosować na Polskę europejską, ale mówię też do tych wszystkich, którzy się zastanawiają, którzy dobrze życzą Polsce, którzy dobrze życzą Polsce w UE, a nie dokonali jeszcze wyboru, proszę nie ryzykujcie tej przyszłości. - powiedział Tusk. Jego wystąpienie wywołało prawdziwą euforię wśród zgromadzonych na placu Konstytucji. Reszta wystąpień dziś - Schetyny, Kosiniaka-Kamysza, Czarzastego czy Trzaskowskiego - była tylko tłem do wystąpienia Tuska.
Były premier wsparł też narrację o różnorodności jako atucie Koalicji Europejskiej. I wykorzystał słowa Jarosława Kaczyńskiego o szariacie, przed którym bronić ma głosowanie na PiS. Były premier nie zwykł tracić takich okazji, co zresztą pokazywał wielokrotnie gdy był jeszcze szefem rządu i przewodniczącym Platformy Obywatelskiej. Pytanie, które zadają sobie teraz politycy PiS to na ile Tusk wywoła też efekt mobilizacji u wyborców prawicy. W tej kampanii tylko mobilizacja się liczyła i tylko to będzie liczyć się w ostatnim tygodniu.
Nie wiadomo, co wydarzy się 26 maja. Sondaże są niejednoznaczne, chociaż większość wskazuje na zwycięstwo PiS. Ale jest już jasne, że wynik Koalicji Europejskiej będzie też wynikiem mobilizacji wywołanej przemówieniem i tak jasnym zaangażowaniem Donalda Tuska.