Partia Janusza Piechocińskiego ma ostatnio złą passę. Ludowcy przegrali sprawę w Trybunale Konstytucyjnym dotyczącą małych sądów, ich lider Janusz Piechociński mętnie się tłumaczył z memorandum w sprawie drugiej nitki gazociągu jamalskiego, a na dodatek trójka ludowców naraziła kierownictwo partii na reprymendę premiera Donalda Tuska, bo zagłosowała przeciw ministrowi transportu.
Taniec na rurze
– Janusz Piechociński jest liderem, który dopiero okrzepnie – dyplomatycznie mówi w rozmowie z „Rz" Józef Oleksy, wiceprzewodniczący SLD, pytany co sądzi o zamieszaniu z memorandum w sprawie drugiej nitki gazociągu jamalskiego.
Piechociński z racji kierowania ministerstwem gospodarki powinien wiedzieć, że rosyjski Gazprom i polski EuRoPol Gaz podpisały memorandum na badania opłacalności budowy drugiej nitki gazociągu jamalskiego. Tymczasem stwierdził, że nie miał o tym pojęcia. Później przyznał, że owszem wiedział o jakiejś umowie, ale słowo memorandum nie padło. Kręcił też w sprawie rzekomych wytycznych, jakie otrzymał na wyjazd do Sankt Petersburga, po czym się okazało, że żadnych instrukcji wyjazdowych nie miał, bo nie pojechał do Rosji, żeby cokolwiek negocjować.
Poirytowany szef rządu wezwał go na dywanik, a potem na konferencji prasowej stwierdził dosyć protekcjonalnie, że wicepremier Piechociński postępował całkowicie właściwie, tylko jest nieprecyzyjny w kontaktach z mediami. – Nie każdy rodzi się z talentem do wszystkiego – stwierdził pobłażliwie Tusk.
Ludowcom ta wypowiedź się nie spodobała. – Widać, że Tusk traktuje naszego lidera jak uczniaka – irytuje się polityk Stronnictwa.