Właśnie mija pół roku od rozpoczęcia kadencji europarlamentu, a dane o aktywności polityków opublikował portal VoteWatch.eu. Wynika z nich, że pod względem frekwencji podczas głosowań od Polaków lepsi są tylko Chorwaci (95,81 proc.) i Austriacy (97,01 proc.).
Najrzadziej z polskich europosłów w głosowaniach uczestniczy wybrany z list Kongresu Nowej Prawicy Stanisław Żółtek (50,71 proc.). Jednak taki wynik jest ewenementem w delegacji narodowej. Z 51 polskich europosłów tylko pięciu wypracowało frekwencję poniżej 80 proc. Rekordzistami są Jarosław Wałęsa i Bogdan Wenta (obaj z PO), którzy nie opuścili żadnego z głosowań.
– Już teraz widać, że mamy nie najgorszą grupę europosłów – uważa deputowany do PE Janusz Zemke z SLD, bo frekwencyjny wynik naszej delegacji wyróżnia się na tle wcześniejszych kadencji.
Ubiegłą zakończyła ze średnią 86,2 proc. Wśród delegacji narodowych sytuowało ją to w połowie stawki, a w ostatnich latach o aktywności polskich europosłów słyszało się głównie źle.
Przykładowo frekwencja rajdowca Krzysztofa Hołowczyca, który był eurodeputowanym w latach 2008-2009 wynosiła w pewnym momencie tylko 40 proc. Za absencyjnych rekordzistów uchodzili też byli europosłowie Michał Kamiński i Jacek Kurski wybrani z list PiS.