Zarząd Krajowy SLD podjął decyzję o zawieszeniu w prawach członka partii byłego szefa Sojuszu i posła Grzegorza Napieralskiego. Z naszych informacji wynika, że decyzja nie była jednogłośna. Przeciwko byli poseł Marek Balt, szef struktur dolnośląskich Radosław Mołoń i wiceszefowa partii Paulina Piechna-Więckiewicz.
Nad wnioskiem nie było większej dyskusji. - Nie bardzo nawet chciano do niej dopuścić - mówi nam jeden z członków Zarządu.
Sprawa Napieralskiego została też skierowana do sądu koleżeńskiego. Jak dowiedziała się "Rzeczpospolita", powody działań Zarządu były dwa. Pierwszym były ewentualnie nieprawidłowości w finansach partii w województwie zachodniopomorskim. - Podobno tamtejsza księgowa robiła jakieś przekręty. Ale Grzegorz nie miał z tym nic wspólnego, bo te sprawy nie szły nawet przez władze wojewódzkie, tylko krajowe. To zwykły pretekst do wycięcia opozycji - mówi nam jeden z współpracowników Napieralskiego.
Drugi powód, to właśnie przesadna krytyka partii w mediach. - To jest konsekwencja pewnych działań. Nie pozwolimy na podważanie sensu istnienia formacji - tłumaczy "Rzeczpospolitej" poseł Dariusz Joński. - A on publicznie, w wielu mediach, powtarzał, że SLD się wypaliło, trzeba wyprowadzić sztandar i budować coś nowego - dodaje. Jego zdaniem, partia musi skupić się teraz na kampanii kandydatki na urząd prezydenta Magdaleny Ogórek. - Teraz już nie możemy sobie pozwolić na taką krytykę - podkreślał.
Ja się dowiadujemy, decyzja Zarządu do kolejny etap realizacji planu Leszka Millera. - Po małym uśpieniu przeszedł w końcu do ofensywy. Żadne działania podważające jedność SLD nie będą już akceptowane - mówi nam jeden z bliskich współpracowników lidera.