Jacek Nizinkiewicz: Dzień dobry, Jacek Nizinkiewicz, RzeczoPolityce. Moim gościem jest Małgorzata Kidawa-Błońska, wicemarszałek Sejmu, warszawska jedynka KO.
Małgorzata Kidawa-Błońska: Dzień dobry.
Co oznacza ogłoszona przez marszałek Sejmu decyzja o tym, że ostatnie posiedzenie starego Sejmu odbędzie się już po wyborach?
Nigdy w historii naszego parlamentu nie było takiej sytuacji, wiadomo było przed wyborami, że Sejm zamyka wszystkie sprawy którymi się zajmuje, najczęściej to było 2-3 tygodnie przed wyborami. Kiedy ja byłam marszałkiem Sejmu, ostatnie posiedzenie odbyło się 12 dni przed wyborami, posiedzenie gdzie zamykało się sprawy, podczas którego posłowie mieli szanse się pożegnać. Po wyborach mamy posiedzenie Sejmu i decyzje powinni wtedy podejmować już nowi posłowie, choć możliwe, że część z nich będzie w nowym Sejmie, ale część na pewno nie. Dlaczego przerywa się posiedzenie, które zaplanowało się na trzy dni? Nie było żadnego racjonalnego powodu. Mówienie, że posłowie chcieli prowadzić kampanie w terenie, nie jest dla mnie żadnym wytłumaczeniem. Nie wierzę w to, że posłowie przychodzili i mówili: pani marszałek bardzo prosimy skasować ten Sejm, bo chcemy przyjść po wyborach, bo mamy bardzo dużo pracy.
To jaki może być prawdziwy powód?
Dowiemy się 15 października, że jest jakaś ustawa, albo jakieś rozwiązanie, które nas zaskoczy. Jestem przekonana, że pani marszałek Witek nawet o tym nie wie.