Nieoficjalnie jego przeciwnicy w partii dodają jednak, że wyjazd miał znaczenie dla przegranej Nowoczesnej w czasie parlamentarnego kryzysu. – Jeśli ktoś ma silną pozycję, to jest szanowany, a jego decyzje nie są podważane – mówi nam jedna z posłanek Nowoczesnej. – Po tym nieprzemyślanym wyjeździe Grzegorz Schetyna nie chciał już słuchać Ryszarda, bo „poczuł krew" – dodaje.
Na parlamentarnym kryzysie Nowoczesna sporo straciła. Sondaże się pogorszyły, a przewaga nad PO to dziś przeszłość. Dlatego w ub. tygodniu zdecydowano się rozdzielić pracę prezydium klubu i zarządu partii. – Robimy to ze względu na prawdopodobnie przyspieszone wybory samorządowe – deklarował Petru. Mało kto jednak w to wierzy.
Funkcję wiceprzewodniczącej klubu utraciła Joanna Schmidt, ale pozostała wiceprzewodniczącą partii.
I raczej nie chodzi tu o nagłośniony przez tabloidy obyczajowy skandalik. – To jest kwestia lojalności – mówi „Rzeczpospolitej" jedna z posłanek Nowoczesnej. – Byliśmy jednym zespołem, wspólnie decydowaliśmy, a okazało się, że nie wiemy, co dzieje się tuż obok.
I nie ma też raczej znaczenia, że lider Nowoczesnej, jak wskazuje osoba z jego otoczenia, jest już od kilku miesięcy z żoną w separacji. – Nie drążymy tego tematu, my nie jesteśmy parafią, tylko partią polityczną – komentuje tę informację nasza rozmówczyni.