Rano RMF FM podało, że Misiewicz rozstaje się z MON, ale resort i sam Misiewicz zdementowali te pogłoski. W sobotę notka o Misiewiczu zniknęła ze strony MON. Z kolei tydzień temu premier Beata Szydło zapowiedziała, że szef MON Antoni Macierewicz "podjął już decyzję" ws. Bartłomieja Misiewicza.
- Misiewicz to skądinąd sympatyczny, uprzejmy młody człowiek, bardzo sprawny w tym, czym się zajmuje. I powiedzmy sobie szczerze - to, że poszedł do knajpy i wypił piwo, nie jest zbrodnią, media często robią z igły widły. Chociaż oczywiście wiem, że są też rzeczy poważniejsze i niedobre - na to, by oficerowie meldowali się temu młodemu człowiekowi czy tytułowali go ministrem, nie może być zgody - mówił w rozmowie z "Do Rzeczy" Kaczyński.
Odznaczenie to "otrzymują osoby, które 'swoją pracą zawodową lub działalnością w organizacjach społecznych znacznie przyczyniły się do rozwoju i umocnienia systemu obronności'". W praktyce pracownicy cywilni MON najczęściej dostają to odznaczenie za długoletnią pracę dla resortu - wcześniej są jednak odznaczani brązowym i srebrnym medalem tego rodzaju.
6 września "Rzeczpospolita" ujawniła, że Misiewicz został członkiem Rady Nadzorczej PGZ - mimo braku odpowiedniego wykształcenia i braku ukończenia kursu dla członków rad nadzorczych. Przy okazji wyszło na jaw, że szef gabinetu politycznego MON nie ma wyższego wykształcenia i zasiada już w radzie nadzorczej spółki Energa Ciepło Ostrołęka. Po nagłośnieniu sprawy Misiewicz zrezygnował z obu tych posad.