Pochwalił pan rząd PiS za politykę, która może zapobiec narastaniu nierówności. Ale jednocześnie ten rząd ingeruje w niezależność sądownictwa. Czy to nie jest osłabianie kluczowej dla inkluzywnego społeczeństwa instytucji?
Zmiany w sądownictwie, w tym osłabianie pozycji Trybunału Konstytucyjnego, są zagrożeniem dla przyszłości Polski. Praktycznie nigdy nie mieliśmy u nas rządów prawa – sprawy zawsze brało się w swoje ręce – i dopiero od 30 lat takie państwo prawa budujemy. A bez rządów prawa, jak pokazuje historia gospodarcza, rozwój jest niemożliwy. Martwią mnie też skutki reformy edukacji, bo jest ona niezgodna z globalnymi trendami, oraz obniżenie wieku emerytalnego, które zmniejszyło podaż pracy.
Ale też dziwi mnie, że gdy na świecie mówi się o Polsce, to właśnie tylko w tym kontekście, zupełnie zapominając o tym, że ten zły rząd robi też dobre rzeczy. To jest pewien paradoks, że globalne liberalne elity tak chętnie mówią o nierównościach i o wykluczonych, ale nic z tym nie robią, a jednocześnie politycy, którzy są przez te elity krytykowani, próbują te problemy rozwiązywać. Rząd PiS z dnia na dzień np. praktycznie zlikwidował biedę w rodzinach wielodzietnych i na dodatek zrobił to w sposób odpowiedzialny fiskalnie. A mimo to na Harvardzie, gdzie pisałem książkę, wszyscy mnie pytali, czemu tak źle się w Polsce dzieje.
Może dlatego, że zmiany w sądownictwie to niejedyny punkt programu PiS, który może budzić obawy. Rząd zwiększa rolę spółek państwowych, a jednocześnie bardziej niż poprzednicy ingeruje w ich działanie. Nie da się też zaprzeczyć, że zwiększył mocno wydatki publiczne i dopiero w okresie spowolnienia da się rzetelnie ocenić, czy zrobił to w sposób odpowiedzialny fiskalnie. Między innymi za to jest krytykowany przez środowisko Leszka Balcerowicza, którego reformy – jak pan przyznaje – walnie przyczyniły się do naszego sukcesu gospodarczego.
Gdy Polska wygrała na Stadionie Narodowym z Niemcami 2:0, to nikt nie wytykał naszym piłkarzom, że wygrali, bo Niemcy byli rozluźnieni po wygranych mistrzostwach świata. Sukcesy w okresie dobrej koniunktury nie przestają być sukcesami, bo dobrą koniunkturę trzeba umieć wykorzystać. Z jakiegoś powodu 150 państw na świecie nie potrafi tego zrobić. Gdyby potrafiły, nie byłoby biedy na świecie. Poza wszystkim, nie ma żadnego powodu, aby celem polskiego rządu była nadwyżka budżetowa. Polska ma ogromne potrzeby inwestycyjne. A inwestycje w nowe połączenia kolejowe czy drogowe mają stopę zwrotu wielokrotnie wyższą niż koszt ich finansowania, który wynosi około 3 proc. Nie powinniśmy oszczędzać za wszelką cenę, tylko inwestować, aby odrobić nasze tysiącletnie zacofanie. A dług trzeba systematycznie zmniejszać, nie tnąc wydatki na oślep, ale na drodze wzrostu gospodarczego, tak jak do tej pory.
Wśród filarów państwa inkluzywnego wymienił pan otwartość granic i rynków. Nietrudno o wrażenie, że program PiS idzie w przeciwnym kierunku: umacniania spółek państwowych, wspierania rodzimych firm kosztem zagranicznych, dystansowania się od UE.
Tak, nieskrępowany handel jest ważny, bo wpiera gospodarczy rozwój, ale globalne liberalne elity, które do tego nawołują, zapominają o tym, że trzeba także pomagać tym, którzy na tym znoszeniu barier tracą. Tak jak na przykład mieszkańcy Detroit, którzy stracili pracę w sektorze motoryzacyjnym, czy mieszkańcy Dąbrowy Górniczej, którzy stracili pracę w hutnictwie. Korzyści, które państwo odnosi z otwartych granic, w jakiejś części trzeba oddać przegranym w formie inwestycji w infrastrukturę, wysokiej jakości szkolnictwa, bezpośrednich transferów itp. Mam wrażenie, że obecny rząd to rozumie, dostrzega potrzebę inwestowania w zapóźnione regiony i wspierania poszkodowanych grup społecznych. Jeśli zaś chodzi o niechęć do kapitału zagranicznego, to widać ją na poziomie retoryki, ale już nie w praktyce. Premier Morawiecki rano mówi elektoratowi, że jesteśmy kolonią Niemiec i musimy z tym skończyć, a wieczorem przecina wstęgę w nowej fabryce Mercedesa. W rządzie jest wielu pragmatycznych ekspertów, jak Jerzy Kwieciński czy Jadwiga Emilewicz, którzy nieustannie zabiegają o nowe inwestycje, o napływ kapitału z zagranicy. Retoryka PiS nie jest mi bliska, ale na szczęście rzadko przekłada się na praktykę.
Z tego, co pan mówi, można wyciągnąć wniosek, że polska gospodarka jest na autopilocie, że nie sposób nic zepsuć.
Bo w pewnym sensie tak jest. Patrząc w szerszej perspektywie, Polska jest łódką na środku wielkiej rzeki, którą jest inkluzywny rozwój gospodarczy. Rzeka ma bardzo silny nurt i trzeba się natrudzić – stać się np. Wenezuelą – aby tę łódkę znów zepchnąć do starorzecza albo ją wywrócić. Jeśli będziemy trochę silniej wiosłowali lewym wiosłem albo prawym, to aż tak wiele to nie zmieni. Dlaczego Dania jest dziś zamożnym krajem? Nie dlatego, że przez 20 lat rosła w tempie 5 proc. rocznie, tylko dlatego, że przez 100 lat rosła w tempie 2 proc. rocznie. Tamtejsza gospodarka ma tak mocne fundamenty, że trudno je popsuć. Polska i inne kraje naszego regionu są w coraz bardziej podobnej sytuacji. Jedne wiosłują szybciej, inne wolniej, ale wszystkie – z wyjątkiem jeszcze przez kilka lat Czech – są dziś relatywnie do Zachodu najbogatsze w swojej historii, przeżywają złoty wiek.
Chcielibyśmy jednak, aby łódka płynęła jak najszybciej. Czy na przykład dyskusja na temat przyjęcia euro ma w tym kontekście jakiekolwiek znaczenie?
Euro ma fundamentalne znaczenie symboliczne, ale mniejsze ekonomiczne. Przyjęcie tej waluty nie zdecyduje o przyszłości polskiej gospodarki, bo o niej będą decydować trendy demograficzne, innowacje, edukacja, otwarte granice, jakość instytucji. Ale przyjęcie euro na dobrych warunkach może nam kiedyś pomóc. Moim zdaniem, powinniśmy trzymać nogę w drzwiach do strefy euro, deklarować wolę przystąpienia do tego klubu, ale z samym wejściem możemy poczekać do czasu, gdy korzyści z wejścia będą oczywiste. Innymi słowy, Polska powinna się zaręczyć z euro, ale nie spieszyć się ze ślubem.
Dr Marcin Piątkowski – ekonomista pracujący w Pekinie, adiunkt w Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie, wizytujący ekonomista na Uniwersytecie Harvarda, autor książki pt. „Europe's Growth Champion. Insights from the Economic Rise of Poland" wydanej nakładem Oxford University Press
PLUS MINUS
Prenumerata sobotniego wydania „Rzeczpospolitej”:
prenumerata.rp.pl/plusminus
tel. 800 12 01 95