Plus Minus: Kiedy 1 września 1979 r. ogłoszono powstanie Konfederacji Polski Niepodległej (KPN), nikt za bardzo tej niepodległości sobie nie wyobrażał.
Zofia Romaszewska przyznała niedawno, że jeszcze w 1988 r. na myśl jej nie przyszło, że PRL może upaść. Henryk Krzeczkowski w pracy „O miejsce dla roztropności" z 1988 r. (wydawnictwo Ruchu Młodej Polski) pisał, że „pokojowe odzyskanie suwerenności jest dla nas możliwe tylko w takiej sytuacji, w której konieczność zastąpienia anarchicznego ładu pojałtańskiego bardziej funkcjonalnym układem, zmusi ZSRR i USA do przystania na zjednoczenie Niemiec, taka zaś zmiana brzemienna jest w niebezpieczeństwo, którego żaden myślący Polak nie ośmieli się lekceważyć". A więc podwójna blokada. I majaczenia o jakiejś niesprecyzowanej „substancji narodowej". Jeszcze na przedwiośniu 1990 r. premier Mazowiecki nie tylko miał w rządzie przedstawicieli PZPR z Czesławem Kiszczakiem na czele, lecz publicznie zadeklarował, że obecność wojska sowieckiego w Polsce wynika z naszego interesu narodowego. My głosiliśmy co innego. W ogłoszonym 1 września 1979 r. Akcie KPN stwierdzaliśmy wyraźnie: wyzwolenie Polski spod hegemonii sowieckiej jest możliwe przez obalenie władzy PZPR własnym wysiłkiem, tu i teraz, metodami przedstawionymi w „Rewolucji bez rewolucji" z czerwca 1979 r.