Podczas gdy każde pokolenie polskiej inteligencji na zmianę oskarżało Brzozowskiego lub wzywało na swego świadka, dotąd nie zdarzyło się jednak, by wzywało go środowisko, dla którego sam Brzozowski jest oskarżeniem.
Porzucając na chwilę rolę komentatora „Dziennika”, Cezary Michalski opatrzył klasyczne dzieło Stanisława Brzozowskiego „Głosy wśród nocy” swoim wstępem. Tytuł „Wyrastanie z Polski” mówi w zasadzie wszystko. Oto Michalski, tym razem w towarzystwie autora „Idei”, po raz kolejny wyrusza na krucjatę przeciw Polsce „bezrefleksyjnej”, „naiwnej”, „coraz słabszej i bardziej zdemoralizowanej”, „puszącej się, na wpół istniejącej i nierzeczywistej”, „pozbawionej kryteriów samooceny”. To bez wątpienia najlepszy od kilku lat esej autora legendarnego „Powrotu człowieka bez właściwości”. Nie oznacza to jednak, że jest to tekst dobry.
Jaka jest wiedza Michalskiego na temat autora „Głosów wśród nocy”? Sądząc po „Wstępie”, niepogłębiona. Mimo potoczystego stylu i erudycyjnych odwołań, całość sprawia wrażenie dość pośpiesznej analizy, w której mieszają się wspomnienia dawnych lektur i własne przesądy, a autor, czując się niepewnie w pismach Brzozowskiego, próbuje przejść na jakiś bardziej bezpieczny dla siebie teren.
Pierwszym sygnałem ostrzegawczym jest już fakt, że Michalski w ogóle nie cytuje Brzozowskiego – tak, jakby przeszkadzał mu w prowadzeniu własnego wywodu. Mimo że we „Wstępie” chce „oddać mu ostatnie słowo”, to nie usłyszymy tu ani ostatniego, ani nawet pierwszego słowa – bo w istocie Brzozowskiego nie usłyszymy w ogóle. Jedynie kilka razy Michalski czyni wyjątek dla swego bohatera i przytacza na trzech linijkach jego „mordercze aforyzmy”.
Drugie ostrzeżenie przychodzi w chwili, gdy okazuje się, że fragmenty, na które powołuje się Michalski, znaleźć możemy w „Aforyzmach” Brzozowskiego, zbiorku wydanym w 1979 r. przez Andrzeja Mencwela, i to na pierwszych ich stronach. Trzeba przyznać, że to dość skromna baza źródłowa jak na tekst, który ma wprowadzić czytelnika do fundamentalnego dzieła polskiej humanistyki.