Poproszono mnie, żebym sporządził ranking dziewczyn Bonda. Ale według jakich kryteriów, tego już nie powiedziano. Jak je oceniać? Według urody czy charakteru? Czy lepsza będzie delikatna jak struna prześliczna blond wiolonczelistka z Bratysławy czy czarna puma z głosem lwa i ruchami cyborga? Siedziałem przed komputerem i przeglądałem zdjęcia kilkanaście razy.
Przypomniał mi się Henryk Bista w „Piłkarskim pokerze” Zaorskiego, gdy w korytarzu hotelowym przechadza się dostojnie przed kordonem roznegliżowanych panienek do towarzystwa, wskazując palcem kandydatki: „Pani... pani... i może pani”. „A ja?! A ja?!” – dopytuje się jedna z dziewczyn. Bista mierzy ją wzrokiem i mówi: „Pani – nie. Pani jeszcze długo, długo nie”. No, tak. Tyle że ja musiałbym odpowiedzieć: „A pani? Pani przecież nie żyje”. Tak pomyślałem. Potem przysnąłem.
[srodtytul]Wiele nie przeżyło[/srodtytul]
Stałem w wielkim holu, nad którym wisiał złoty żyrandol. Kątem oka zobaczyłem w lustrze, że mam na sobie smoking. Z tyłu wisiała metka, na niej cena: 100 tys. dolarów. Zerwałem ją szybko, dziewczyny zaczęły się śmiać. – James, przyszedłeś tu prosto ze sklepu? – zawołała któraś z drugiego rzędu. Naliczyłem 122 nogi. 61 dziewczyn w 22 oficjalnych filmach – pomyślałem z dumą. Spałem mniej więcej z co drugą. Kim one nie były... Trzy agentki rosyjskiego wywiadu, po dwie brytyjskiego, amerykańskiego i japońskiego, po jednej agentce z Francji, Włoch, Niemiec, Chin i Boliwii.
Poszukiwaczka morskich muszli, Cyganka wróżbitka, trzy bizneswoman, dwie przemytniczki biżuterii, wróżąca z tarota, cztery pilotki, mistrzyni łyżwiarstwa, wiolonczelistka, krupierka, programistka komputerowa, geolog, fizyk jądrowy, dziesięć prostytutek, w tym cztery mafijne. I kilkanaście bezrobotnych. W większości szatynki, blondynek i brunetek po kilka mniej, tylko trzy rude. Najstarsza – 37 lat, najmłodsza – 17, jedna transseksualistka. Zmieniła płeć przed osiemnastką, skąd miałem wiedzieć.