Trzeba poruszyć kardynalną kwestię, która nurtuje wszystkich polskich kibiców: dlaczego piłkarze urodzeni w Polsce, tacy jak Łukasz Podolski czy Mirosław Klose, osiągnęli w Niemczech najwyższy poziom profesjonalizmu, są skuteczni, walczą zawsze do końca. Tymczasem ich rówieśnicy z polskich klubów nie wykazują takich cech.
Jeśli chodzi o Łukasza, zazwyczaj uważa się, że wszystko zawdzięcza niemieckiemu systemowi szkolenia.
– To prawda, że w Niemczech miałem zawsze dobrych trenerów – przyznaje. – Ale nie mogą powiedzieć, że tylko dzięki nim wygrywam. Ducha zwycięstwa uczył mnie w domu tata. I nie przesadzajmy z porażkami polskich drużyn. W Polsce też są chłopaki, które nie wychodzą na boisko tylko po to, żeby przegrać.
Podolski podkreśla też różnice cywilizacyjne między Niemcami a Polską.
– W Niemczech są dla dzieci i młodzieży boiska, po treningu można coś zjeść, wykąpać się, pójść na siłownię czy do sauny, a w Polsce zdarza się, że na boisku trawa rośnie po kostki i nie ma nawet baru.
[srodtytul]Monika z Legnicy[/srodtytul]
Chociaż od dzieciństwa mieszka za naszą zachodnią granicą, życie dzieli między Niemcy a Polskę.
– W Niemczech gram, zarabiam, pracuję, ale co najmniej trzy razy w roku jeżdżę do mojej rodziny w kraju. Zawsze ciągnie mnie do Polski. Tęsknię do ludzi – serdecznych, otwartych. Bardzo lubię rynek w Gliwicach i polską kuchnię. Odwiedzam moją ukochaną babcię, która pysznie gotuje. Jej kompot jest pycha. U wujka na kolacji fajnie się siedzi, gada, żartuje. Grillujemy. Gra muzyka. We Wrocławiu mam kuzyna i chrześniaka. Rośnie jak na drożdżach. Ale kiedy jestem w Polsce, po jakimś czasie chcę wracać do domu, który jest teraz pod Monachium.
I tam jednak Łukasz może czuć się jak w Polsce. Robi zakupy w polskich sklepach, polskie przysmaki przywozi z Kolonii mama. A żona Podolskiego jest Polką pochodzącą z Legnicy. Jesienią niemieckie media publikowały zdjęcia pary w bawarskich strojach na tradycyjnym monachijskim Oktoberfeście.
– Z Moniką poznaliśmy się przez przypadek, na ulicy – opowiada. – Spytała mnie o drogę. Wpadła mi w oko, a co? – śmieje się. – Potem było kilka spotkań, no, a teraz idziemy przez życie razem.
Monika nie zainteresowała się Łukaszem Podolskim – słynnym piłkarzem. To był czas, kiedy był juniorem, nie rozpoznawano go na ulicy.
– Teraz często nie ma mnie w domu, co 3 – 4 dni jest przecież mecz, mamy zgrupowania. Monika przyzwyczaiła się do moich wyjazdów. Mnie też nie jest łatwo, zwłaszcza po urodzinach syna Louisa.
Gwiazdy futbolu dedykują swoim dzieciom bramki, kiedy strzelą gola, pokazują do kamer podkoszulki z ich zdjęciami czy imieniem. Łukasz na wewnętrznym przegubie prawej ręki ma tatuaż z imieniem syna i datą jego urodzin. 14.04.2008.
– Wożę też na każde zgrupowanie zdjęcia Louisa, mam go na tapecie telefonu komórkowego. Bez rodziny jest ciężko. Na razie pocieszam się, że nikt mi nie zadaje najtrudniejszego dla każdego ojca pytania: „Tata, a dlaczego ciebie nie ma w domu?”.
Kontakt z Polską umożliwia rodzinie Podolskiego również telewizja satelitarna.
– Włączam synowi polskie bajki. Kiedy się urodził, mniej oglądam filmów i wiadomości, wolę się z nim pobawić. Ale zawsze staram się obejrzeć, jak gra mój ukochany Górnik Zabrze.
Sympatia do śląskiego klubu trwa od dzieciństwa.
– Urodziłem się niedaleko stadionu i zawsze, jak odwiedzałem rodzinne okolice, starałem się tam pójść. Od tamtych czasów nic się nie zmieniło. Jestem w Bayernie, gram w reprezentacji Niemiec, ale kiedy goszczę u babci w Gliwicach, zawsze znajdę chwilę, żeby pojechać do firmowego stoiska Górnika, kupić sobie koszulkę, flagę albo szalik.
Gdyby ktoś obejrzał playlistę w iPodzie Łukasza, mógłby zobaczyć nagrania polskich hiphopowców. W tym rapera Mezo.
– Lubię też Spoko i Pożo. To jest fajna muzyka. Zawsze słucham jej przed meczem. Daje mi dużo energii.
– Od Piotra Koźmińskiego dowiedziałem się, że Łukasz Podolski słucha mojej muzyki – mówi Mezo. – Złapaliśmy esemesowy kontakt, a kiedy się okazało, że Łukasz będzie w rodzinnych stronach podczas festiwalu opolskiego, kiedy miałem koncert, przyjął zaproszenie i przyjechał z dziewczyną Moniką oraz wujkiem. Uderzyło mnie, że jest fajnym, skromnym, bezpośrednim facetem. Cieszył się, że nikt go w Polsce nie zaczepia, co w Niemczech jest normą, a nawet w Azji czy Ameryce Łacińskiej.
Łukasz miał też spotkanie z jednym z najsłynniejszych raperów na świecie – Snoop Doggiem.
– Po koncercie chciał się ze mną zamienić na koszulki. No, to się zamieniliśmy! – śmieje się Łukasz.
O znaczeniu piłkarza świadczy nie tylko liczba strzelonych bramek w reprezentacji Niemiec – ponad 30 na 6O występów, ale i udział w reklamach. Łukasza można było oglądać z największymi – z Zidane’em, Beckhamem, Ronaldo.
– Chociaż często kręcimy filmy reklamowe osobno, bo trudno zgrać nam terminy – i wtedy tylko na ekranie jesteśmy razem, ostatnio spotkaliśmy się z Messim. Jest fajnym, normalnym chłopakiem. W reklamie liczy się dobre towarzystwo, no i żeby nie promować byle czego. Odmówiłem wielu koncernom. Ale nie miałem żadnych propozycji z Polski. Jakby było coś fajnego, chętnie bym skorzystał z propozycji – mówi piłkarz.
[srodtytul]Polskie święta[/srodtytul]
Zbliża się czas treningu.– Najlepszymi kolegami są Ribery, Schweinsteiger. Relaksujemy się, grając na PlayStation. Z Mirem Klosem zawsze gadamy po polsku.
Zabawny był jesienny mecz Bayernu z Arminią Bielefeld. Najpierw gola strzelił Artur Wichniarek. Potem Łukasz Podolski, a na koniec Mirosław Klose. Zrobił się polski mecz. Ale to już wspomnienia. Problem polega na tym, że kiedy Łukasz wychodzi na boisko w barwach niemieckiej reprezentacji – strzela co najmniej jedną bramkę. Tymczasem Jürgen Klinsmann, trener Bayernu, sadza go na ławie.
– Tak dalej być nie może. Chcę grać. W reprezentacji mam szansę pokazać swoje możliwości. Jak nie strzelę bramki, to zaliczam asystę. Ogłosiłem, że chcę odejść z Monachium, i mam nadzieję, że kluby będą do mnie dzwonić.
Ledwo to powiedział, podchodzi do nas dyrektor medialny klubu Marcus Hörwick. Przybija Łukaszowi piątkę niczym najlepszy kumpel. Uśmiecha się, pyta o zdrowie. Gra pozorów? A skąd. Na konferencji Klinsmanna przed meczem ze Steauą Bukareszt pytanie o przyszłość Łukasza to pierwszy temat. Trener Bayernu mówi twardo, że Łukasz ma być wiosną jednym z najważniejszych piłkarzy Bayernu.
Większość zawodników, trenerów, jak i kibiców, myśli, że Łukasz Podolski marzy, by pod choinkę otrzymać wymarzony od dawna kontrakt w nowym klubie. Tymczasem Łukasz zaskakuje swoim dystansem do futbolu.
– Najbardziej liczy się dla mnie to, by rodzina była zdrowa, żeby nasz syn chował się dobrze. Reszta jest nieważna – mówi. – Święta Bożego Narodzenia są dla mnie okazją do nieczęstego spotkania z rodzicami.
Łukasz pomaga im. Mama już nie pracuje, zajmuje się domem, ale tata dalej chodzi do pracy, do fabryki Veilanta. Coraz go ktoś pyta, co u syna, czy można załatwić autograf.
Na co dzień nie ma czasu, żeby podjechać autem albo polecieć samolotem do rodziców. Łukasz cieszy się, że w święta mama ugotuje coś z polskiej kuchni. Uwielbia ryby i mógłby zjeść ich cały staw.
– No, jest ich trochę na moim talerzu podczas Wigilii – śmieje się. – Świeże, zapiekane. Pycha! Uwielbiam też zupę grzybową. A nawet zwykłe ziemniaki.
Szczególny sentyment ma do słodkiego śląskiego przysmaku, jakim są makówki.
Łukasz kolęd nie śpiewa.
– Najlepiej jest, jak wszystko robią fachowcy. Dlatego kolęd posłuchamy w telewizji Polonia albo jak pójdziemy do kościoła.
Jeszcze kilka lat temu podczas bożonarodzeniowych wizyt u rodziców potrafił wstać od świątecznego stołu, wyjść na podwórko i zrzucić nadmiar kalorii, grając z dawnymi kolegami z dzieciństwa i młodości.
– Miałem też więcej czasu, żeby pójść do kościoła, nacieszyć się prezentami – wspomina. – Teraz go brakuje. Dlatego, kiedy mam wolne chwile w Kolonii, w całości poświęcam je rodzinie. Na sylwestra wypijam lampkę szampana i więcej mi nie trzeba. Nie lubię alkoholu. Na parkiecie trudno mnie zobaczyć, wolę domową atmosferę, porozmawiać, pośmiać się.
Łukasz ma dopiero 23 lata. Podczas Euro 2012 w Polsce będzie miał 27.
– To świetny wiek dla zawodnika. Miło będzie grać w Polsce. Może na stadionie w Chorzowie?
[ul][li]**[/li][/ul]W miniony piątek w południe Karl-Heinz Rummenigge, szef zarządu Bayernu Monachium oznajmił, że klub zgadza się na odejście Łukasza Podolskiego. – Czekamy na propozycję z Kolonii i jeśli taka przyjdzie, niezwłocznie sfinalizujemy transfer – powiedział. Co na to europejskie kluby? Czy sprawią Łukaszowi prezent pod choinkę?