Pozłacany Polsat Niny Terentiew

Przez lata była królem Midasem TVP. Wszystko, czego się dotknęła, zamieniało się w złoto. Dlaczego w nowej stacji utraciła swoją moc?

Publikacja: 11.04.2009 15:00

Nina Terentiew i Michał Koterski podczas polsatowskiego festiwalu Top Trendy 2008

Nina Terentiew i Michał Koterski podczas polsatowskiego festiwalu Top Trendy 2008

Foto: Forum

To miał być najdroższy show w historii telewizji, zrobione z wielkim rozmachem. Tresura lwów, chodzenie po linie, połykanie ognia. Wszystko pod okiem najlepszych zagranicznych cyrkowców. A do tego peleton polskich gwiazd. Pomysł był prosty. I ponoć sprawdzony, bo odniósł sukces w innych krajach. Skoro gwiazdy już tańczą, śpiewają i jeżdżą na łyżwach, to wyślijmy je do cyrku. Program Polsatu „Gwiezdny cyrk” okazał się jednak najdroższą, ale klapą. Jego średnia oglądalność wyniosła 2,1 mln widzów. W tym samym czasie konkurencyjny TVN oglądało 2,8 mln ludzi. Po jednej serii program zniknął z anteny na dobre.

Ta wielka produkcja to chyba najbardziej spektakularna porażka Polsatu w walce o widza. Stacja wyraźnie nie radzi sobie z konkurencją. Magiczną receptą na ten impas miało być przyjście do Polsatu we wrześniu 2006 roku medialnej carycy Niny Terentiew. Jednak przez ponad dwa i pół roku pracy w Polsacie genialna dotąd intuicja Niny Terentiew jakby gdzieś się ulotniła. W Dwójce przez lata była królową. Midasem w spódnicy – wszystko, czego się dotknęła, od razu zamieniało się w złoto. Każdy promowany przez nią program odnosił ogromny sukces, każda lansowana przez nią osoba, szybko stawała się gwiazdą. Wraz z wejściem do Polsatu Nina Terentiew jakby utraciła swoją moc. Dotykała wielu produkcji, ale jak dotąd większość okazała się tylko pozłacaną podróbką.

[srodtytul]Rozrywka dla mas[/srodtytul]

Przez lata rządów Niny Terentiew Dwójka mocno się zmieniła. Z programu kierowanego do publiczności inteligentnej i wymagającej stała się programem produkującym mało wysublimowaną rozrywkę dla mas.

Dość szybko znakiem rozpoznawczym Dwójki Terentiew stały się wszelkiego rodzaju pikniki, koncerty plenerowe, biesiady czy benefisy. Czyli rozrywka lekka, nieco kiczowata, adresowana do widzów, którzy po całym dniu ciężkiej pracy w kapitalistycznej III RP chcieli się pośmiać, pobawić, czasem wzruszyć. To nic, że miało się to nijak do misji publicznej. Oglądalność rosła, a wraz z nią zyski z reklam, które można było inwestować w kolejne odważne produkcje, realizowane z coraz większym rozmachem.

W Dwójce po dziś dzień królują programy, które na antenę wprowadziła właśnie Nina Terentiew. I choć w przeważającej większości są to programy, które sprawdziły się już wcześniej na Zachodzie, to niewątpliwą jej zasługą jest wyczucie, który pomysł w którym momencie ma szansę chwycić na rodzimym telewizyjnym podwórku. Weźmy choćby taką „Familiadę” czy „Szansę na sukces” – teleturnieje nieśmiertelne i ciągle chętnie oglądane.

Nie wspomniawszy o serialach, które podbiły serca polskiej publiczności, jak „M jak miłość”, „Złotopolscy” czy „Na dobre i na złe”. Wszystkie wypromowane przez Ninę Terentiew.

Znany kompozytor Zbigniew Preisner nazwał nawet kiedyś Ninę Terentiew „szkodnikiem kultury”, ze względu na niskie walory intelektualne rozrywki przez nią promowanej. Ale Terentiew krytyką się nie przejmowała. – Telewizja publiczna to nie tylko edukacja i informacja. To też rozrywka. A jeśli komuś nie podobają się biesiady, ma do wyboru inne stacje. Albo może sobie książkę poczytać. Nikt mnie nie przekona, że jest coś złego w biesiadzie kaszubskiej. To wtedy pierwszy raz Kaszubi usłyszeli swój język w telewizji. Maciej Płażyński i Donald Tusk – rodowici Kaszubi – płakali ze wzruszenia – tłumaczyła w jednym z wywiadów prawie osiem lat temu.

– Nina Terentiew w Dwójce realizowała swoje pomysły, z których później skorzystali inni. Wiadomo już było, co się widzom podoba. Pod tym względem konkurenci stali się epigonami konceptu Niny Terentiew – przyznaje prof. Jacek Dąbała, medioznawca z KUL.

To były lata, kiedy Dwójka trzymała się mocno w sondażach oglądalności, a serial „M jak miłość” bił wszelkie rekordy uwielbienia widzów. A Nina Terentiew, siedząc w swoim gabinecie na Woronicza, spokojnie i bezbłędnie analizowała, co jeszcze uda się zamienić złoto.

[srodtytul]Caryca i jej dwór[/srodtytul]

Na jej sukces bez wątpienia złożyła się także umiejętność wytwarzania specyficznych relacji z pracownikami. Sieci wzajemnych powiązań. Stworzyła wokół siebie własny dwór prezenterek, zaprzyjaźnionych artystów i producentów. Każdy z nich coś jej zawdzięczał i na każdego zawsze mogła liczyć. A oni na nią.

To Nina Terentiew wypromowała, ku zgorszeniu krytyków muzycznych, czerwonowłosego Michała Wiśniewskiego i zespół Ich Troje, a także Piotra Rubika i jego orkiestrę. Ludzie szybko ich pokochali. A potem Terentiew odcinała już tylko kupony od swoich inwestycji, zapraszając artystów do dwójkowych programów.

Ona również za pomocą „Szansy na sukces” odkryła i szlifowała talenty m.in. Justyny Steczkowskiej i Kasi Kowalskiej. Później to one występowały w tym samym programie, z tym że jako zaproszone gwiazdy. I wszystko się kręciło. To także Nina Terentiew namówiła Krzysztofa Krawczyka, by powrócił z emigracji do Polski i reaktywował swoją karierę muzyczną. W czym skutecznie mu pomogła, emitując jego piosenki i recitale. Ten się odwdzięczył, nagrywając piosenkę pod znamiennym tytułem „Gdzie jest taki drugi Program 2”.

Podobnie jest z aktorami (i aktorkami) czy prezenterami (prezenterkami), które Nina Terentiew najpierw sama szkoliła i promowała, a później to one swoim blaskiem rozjaśniały jej kolejne produkcje. W ten sposób kariery zrobiły Agata Młynarska, Grażyna Torbicka, Katarzyna Dowbor, Jolanta Fajkowska czy aktorka Kasia Cichopek.

Nic dziwnego zatem, że kiedy we wrześniu 2006 r. zamieniła TVP na Polsat, część dworu lojalnie zabrała ze sobą. Agata Młynarska, która przez lata była twarzą Dwójki, w trzy miesiące po przejściu Terentiew poprowadziła sylwestrowy koncert w Krakowie transmitowany przez Polsat. Dodajmy – koncert na którym wystąpili m.in. Maryla Rodowicz, Krzysztof Krawczyk, Piotr Rubik, Kayah.

I dalej. Czołowy show Polsatu współprowadziła przez kilka edycji Kasia Cichopek. Dziś już samodzielnie prowadzi teleturniej „Gra wstępna”. Agata Młynarska prowadziła przez jakiś czas teleturniej dla dzieci „Eureko, ja to wiem” (który szybko został przeniesiony do TV4 z powodu słabej oglądalności). Stały kabaretowy program dostał w Polsacie dwójkowy Piotr Bałtroczyk, a na ostatnim koncercie TOP Trendy (taki polsatowski Sopot) kabaretową gwiazdą był Marcin Daniec, który za czasów Terentiew miał w Dwójce swój stały cykl „Marzenia Marcina Dańca”.

[srodtytul]Tanie pozłacane podróbki[/srodtytul]

Nie tylko ludzi Nina Terentiew przeniosła z publicznej do Polsatu. Podobnie chciała zrobić z programami. Skoro w TVP udało się zamienić je w złoto, uda się i tu.

Ale tutaj intuicja ją zawiodła. Bo wydawać by się mogło, że Polsat to dla Niny Terentiew stacja wprost wymarzona. Z mało wymagającą publicznością, która zachwycała się „Światem według Kiepskich” i disco polo. Skierowana do masowej widowni – raczej do ludzi kupujących proszki do prania niż samochody. Coś jednak nie zagrało. O ile widzowie czasem z przyzwyczajenia, czasem wyłącznie ze względu na lubianego prowadzącego, oglądali coś w TVP, o tyle w nowej, ulepszonej formule, z nowym ulepszonym prowadzącym, oglądać tego samego w Polsacie nie chcieli.

Nikt nie lubi, kiedy mu się wmawia, że pozłacana podróbka jest lepsza niż prawdziwie złoty oryginał.

Toteż sukcesu nie odniosły w Polsacie „Przebojowe dzieci”, będące kopią „Od przedszkola do Opola” ani „Strzał w dziesiątkę”, gdzie podobnie jak w „Familiadzie” chodzi o odgadnięcie, co myśli sondażowy Polak. Obecnie mamy na antenie „nowość” Polsatu, wspomnianą „Grę wstępną”, czyli „Randka w ciemno”, przez lata brylująca w TVP, w nowej (co nie znaczy wcale lepszej) wersji.

[srodtytul]Gwiazdy, cyrki i fabryki[/srodtytul]

Niestety, od momentu przyjścia do Polsatu Nina Terentiew nie ma także szczęścia do programów rozrywkowych, nadawanych w prime timie. Czyli tych dla stacji najważniejszych. I nic dziwnego, skoro Polsat jest ciągle dwa kroki z tyłu za TVN, a jego produkcje są w dużej mierze spóźnioną odpowiedzią na to, co robi konkurencja. Spóźnioną i – co tu dużo mówić – zwyczajnie mniej atrakcyjną. Widz nie da się na coś takiego nabrać.

I tak sztandarowe show „Jak oni śpiewają” pojawiło się w Polsacie jako odpowiedź na TVN-owski „Taniec z gwiazdami”. Jednak podczas gdy TVN myślał już nad nowym formatem, gdzie w roli gwiazd występować będą tzw. zwykli ludzie prezentujący swoje ukryte talenty („Mam talent” czy „You can dance”), Polsat ciągle brnął w programy z gwiazdą w tytule.

Pasmo niepowodzeń zaczęło się od spektakularnej porażki wspomnianego „Gwiezdnego cyrku”, który po pierwszej edycji w zeszłorocznej wiosennej ramówce zniknął z anteny Polsatu .

Polsat łatwo się jednak nie poddał. Toteż w jesiennej ramówce mieliśmy obok „Rankingu gwiazd”, którego magnesem miał być cały peleton polskich sław ściągniętych przez Ninę Terentiew (m.in. Edyta Górniak, Justyna Steczkowska, Grażyna Wolszczak, Aleksandra Kwaśniewska, a w roli prowadzącego popularny ostatnimi czasy aktor Borys Szyc), także „Fabrykę gwiazd”. Program, który miał wyłonić gwiazdę muzyczną spośród kilkunastu nieznanych dotąd nikomu uczestników. Czyli zlepek formatów, które dotychczas widzowie chętnie oglądali – muzycznego show „Idol” oraz reality show w stylu „Big Brother”. Miał być pewny sukces.

– W Polsacie wszelkie decyzje zależą od zarządu, czyli od ludzi, którzy często nie mają wyobrażenia o tym, jak działa telewizja, i orientują się na konkurencję. Siłą rzeczy więc Nina Terentiew jest tu skazana na wtórność i realizację formatów, które sprawdziły się w TVN – mówi „Rz” prof. Maciej Mrozowski, medioznawca z UW.

Okazuje się jednak, że nie wszystko złoto, co się świeci.

[srodtytul]Mizerne efekty[/srodtytul]

Efekt? Badania są dla Polsatu niezbyt optymistyczne. Nawet sztandarowy show „Jak oni śpiewają” znalazł się na odległym piątym miejscu. Za TVN-owskimi: „Mam talent”, „Tańcem z gwiazdami”, „You can dance” oraz emitowanym przez publiczną „Dwójkę” „Gwiazdy tańczą na lodzie”. (AGB Nielsen Media Research, październik 2008).

Zresztą cały rok 2008 był dla Polsatu dosyć pechowy.

Z danych AGB Nielsen Media Research wynika bowiem, że podczas gdy TVN poprawił swój wynik w porównaniu z 2007 rokiem, Polsat zanotował niewielki spadek. – Na razie efekty Polsatu są mizerne. Niemoc strukturalną i wtórność widać tu na każdym kroku- podsumowuje prof. Mrozowski.

Potwierdzają to także inne produkcje Polsatu. W TVN polskie seriale dokumentalno-kryminalne („W11”, „Detektywi”) były hitem w latach 2004 – 2005 (i cieszą się sporą popularnością do dziś), Polsat podobny format wprowadził dopiero w tym roku („Malanowski i partnerzy”). Podczas gdy obecnie w TVN i TVP mamy epokę telewizji śniadaniowych, gdzie skutecznie promuje się swoje produkcje, w Polsacie telewizji śniadaniowej mimo zapowiedzi ciągle brak.

Ale jeśli miałaby być znów zlepkiem tego, co w tej dziedzinie proponują TVN i publiczna, to może nie ma czego żałować. Pomijając już fakt, że nie udało się Polsatowi stworzyć konkurencji w dziedzinie talk-show. Na tym polu królują gwiazdy TVN: Szymon Majewski, Kuba Wojewódzki czy Ewa Drzyzga. W Polsacie nie wypalił pomysł z Miśkiem Koterskim, który od początku nie miał wystarczającej charyzmy, osobowości i poczucia humoru, aby pociągnąć program. Czy nikt z decydentów tego nie widział?

[srodtytul]Co się zmieniło[/srodtytul]

Co się stało z intuicją Niny Terentiew, która mówiła o sobie, że „po tylu latach sama nauczyła się wyczuwać trendy i myśleć w sposób bliski widzom”? A może to nie Terentiew się zmieniła, ale widzowie i poniekąd czasy.

W czasie, kiedy Dwójka odnosiła swoje sukcesy, TVN i Polsat były jeszcze w powijakach. Widz miał niewielkie pole wyboru. Jeśli stawiał na rozrywkę przed telewizorem, wybierał Dwójkę. Pierwsze seriale, teleturnieje przyciągały przed odbiorniki miliony Polaków.

Poza tym w Dwójce działał czynnik nowości. Dziś mało co jest nas w stanie zaskoczyć. Dlatego telewizyjni spece mają o wiele trudniejsze zadanie – nie tylko przyciągnąć widza, ale też zaciekawić go na tyle, by nie przełączył kanału na konkurencyjny. – Nina Terentiew jest obecnie w trudnej sytuacji. Są wobec niej wielkie oczekiwania, ale nie daje się jej swobody realizowania oryginalniejszych pomysłów. I stąd być może wrażenie, że intuicja Niny Terentiew zawodzi – tłumaczy prof. Mrozowski.

Dodajmy tu jeszcze specyfikę stacji prywatnej, która różni się zasadniczo od publicznej telewizji. Nina Terentiew w TVP miała o wiele większą władzę niż teraz ma w Polsacie. Tutaj wszyscy patrzą jej na ręce. Nie jest już królową ani carycą, lecz zaledwie gubernatorem, który nie dość, że musi się ze wszystkiego tłumaczyć, to jeszcze uważnie z każdej strony oglądać każdą wydawaną złotówkę. – Wpływ na taki stan może mieć pewna ostrożność, charakterystyczna dla stacji komercyjnych. Ryzyko nie jest mile widziane. Więc stawia się na sprawdzone formaty, co często trąci nudą. TVP była pod tym względem bardziej otwarta, a Nina Terentiew miała tam na tyle mocną pozycję, że chętniej podejmowano ryzyko – tłumaczy „Rzeczpospolitej” prof. Dąbała.

I choć nadal, w oglądalności prym wiedzie TVN (w marcu 2009 r. miał największą oglądalność pośród wszystkich kanałów telewizyjnych), to okazuje się, że to właśnie Polsat jako jedyna stacja, odnotował w marcu wzrost udziału w rynku w stosunku do poprzedniego roku.

Czy to oznacza, że kryzys służy Polsatowi? – Jeśli Polacy zdecydują się oszczędzać, to będą więcej czasu spędzać w domu i będą więcej oglądać telewizji. Ich apetyt na płatną telewizję może wtedy wzrosnąć – przewidywał w jednej z gazet Marcin Libicki, prezes Cyfrowego Polsatu.

Więcej ludzi spędzających całe dnie przed telewizorem to sytuacja wymarzona dla każdej telewizji.

Zwłaszcza tej spod marki Terentiew – lekkiej, przaśnej, pozwalającej na tanią rozrywkę.

To miał być najdroższy show w historii telewizji, zrobione z wielkim rozmachem. Tresura lwów, chodzenie po linie, połykanie ognia. Wszystko pod okiem najlepszych zagranicznych cyrkowców. A do tego peleton polskich gwiazd. Pomysł był prosty. I ponoć sprawdzony, bo odniósł sukces w innych krajach. Skoro gwiazdy już tańczą, śpiewają i jeżdżą na łyżwach, to wyślijmy je do cyrku. Program Polsatu „Gwiezdny cyrk” okazał się jednak najdroższą, ale klapą. Jego średnia oglądalność wyniosła 2,1 mln widzów. W tym samym czasie konkurencyjny TVN oglądało 2,8 mln ludzi. Po jednej serii program zniknął z anteny na dobre.

Pozostało 96% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy