Zdążyłem w ostatniej chwili przyjechać do indonezyjskiej Papui. Wkrótce bowiem znajdujące się tam jedno z ostatnich sanktuariów pierwotnego świata przejdzie do historii. Podobnego uczucia doświadczyłem kilkanaście lat temu, docierając w Wenezueli do Yanomami, ostatniego prymitywnego plemienia indiańskiego nieposiadającego kontaktu ze światem zewnętrznym. Tak samo było z rdzennymi mieszkańcami Andamanów, groźnymi Jarawa, strzelającymi z łuków do intruzów nachodzących ich terytorium. Dziś aborygeni ci utracili tożsamość, poddając się zwodniczemu czarowi cywilizacji białego człowieka. Znaleźli się na krawędzi zagłady i skazani są na powolne zniknięcie.
Ten sam los czeka Korowajów z Papui, kuzynów Kombajów. To jeden z ostatnich znanych nam pierwotnych szczepów pozostających w izolacji. Mieszkają w przypominających gniazda ogromnych ptaków chatach zawieszonych wysoko na drzewach. Zorganizowani w klany żyją w małych grupach rodzinnych, rozrzuconych na znacznych przestrzeniach lasu. Toczą permanentne wojny plemienne, które wynikają z szeroko stosowanej zasady zemsty rodowej. Niewiele istnieje o nich informacji, a te, które są powielane, nie zawsze są dokładne. Relacje podróżników czy opinie misjonarzy zwykle są obarczone stereotypami i dotyczą jedynie zagadnień powierzchownych.
[srodtytul]W jarzmie postępu[/srodtytul]
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu biały człowiek nie wiedział o egzystencji Korowajów, podobnie jak i oni nie mieli pojęcia o istnieniu świata poza granicami plemiennymi. Nawet, jeśli na wyspie od 20 tysięcy lat żyje jeszcze tysiąc innych szczepów posługujących się różnymi językami i dialektami. Na początku lat 80. XX wieku pojawili się nad rzeką Becking holenderscy misjonarze. Zamierzali narzucić miejscowym nową religię oraz system wartości. Założyli wieś Yaniruma, wznieśli protestancki kościółek, budynek szkolny z blaszanym dachem, ambulatorium, odrapany dziś, duszny barak „dworca lotniczego”, stację radiową i niewielki sklepik.
Wkrótce pierwsi, urodzeni w prehistorii tuziemcy otarli się o cywilizację i zaczęli korzystać z jej dobrodziejstw, przejmując nowe wzory zachowań. W kolejnych latach na mapie pojawiły się nowe przyczółki: Yafufla, Manggel, Mabul. Ich mieszkańcy, ujarzmieni przez postęp osadnicy, mogli się teraz posługiwać żelazną siekierą, używać latarki, zapałek, ubierać się na modłę białych i korzystać z elektryczności, którą zapewnia generator prądu.