Z ochraną bez szans

Temat na wielką książkę. Podstawowe dla niej źródła opublikowano w okresie międzywojennym, kilkanaście lat temu przypominał je Marek Ruszczyc, ale trzeba by dla uzupełnienia sporo posiedzieć w polskich i zagranicznych archiwach, wybrać się do Rapperswilu, sięgnąć do XIX-wiecznej korespondencji i pamiętników pozostających jeszcze w rękopisach.

Publikacja: 10.10.2009 15:00

Ale za to, ręczę, powstałaby rzecz fascynująca. Zachęcam do sprzątnięcia mi tego tematu sprzed nosa, bo sam się nim zajmę Bóg jeden wie kiedy i czy w ogóle.

Myślę o historii zwalczania przez ochranę polskiej XIX-wiecznej emigracji. Niestety, jest to historia smutna. W starciu z perfidną, świetnie zorganizowaną i hojnie uposażoną przez carat tajną policją Polacy nie mieli żadnych szans, tym bardziej że często „po linii służbowej” wspierały ją służby krajów, w których żyli, szczególnie policja francuska. Rosyjski wywiad bez trudu więc lokował swych szpicli w głównych emigracyjnych środowiskach i instytucjach, ci zaś nie tylko donosili natychmiast o każdej inicjatywie „firmie” księcia, nomen omen, Dołgorukowa, ale też bezustannie rodaków skłócali, prowokowali do różnych fatalnych w skutkach działań i wykorzystywali zdobytą wiedzę do pisania zohydzających paszkwili zarówno do polskojęzycznych zaborczych gadzinówek w kraju, jak i na użytek chętnie podchwytującego wszelkie antypolskie oszczerstwa Zachodu.

Co charakterystyczne, wspólną cechą ruskich szpicli był radykalizm. Konfidentami okazywali się z reguły najbardziej radykalni z radykalnych, patrioci, dla których nikt nie był dość patriotyczny, i wrogowie caratu, przy których wszyscy zdawali się ugodowcami. Swą nieprzejednaną postawą szantażowali skutecznie wszystkich i z pozycji niezłomnej walki rozwalali każdą inicjatywę, w szczególności zaś skutecznie szkodzili uważanemu przez ochranę za najbardziej niebezpieczny Hotelowi Lambert.

?

Ciekawe zresztą, że najużyteczniejsi agenci rekrutowali się spośród prawdziwych radykałów z młodych spiskowców, którzy przygotowywali powstanie styczniowe, szli na czele patriotycznych demonstracji. Szczególny, wart zbadania, mechanizm czynił z takich właśnie „pistoletów”, w momencie załamania, ludzi najszczerzej oddanych wczorajszym wrogom.

Miała też emigracja swych „pożytecznych idiotów”, czyli, jak byśmy dziś powiedzieli, „autorytety moralne” – czcigodnych nestorów, którzy w najlepszej wierze do ostatniego tchu bronili, wbrew oczywistym faktom, demaskowanych agentów, z tym samym zapamiętaniem w moralnej perwersji, z jakim dzisiejszy salon solidaryzuje się demonstracyjnie z każdym ujawnionym TW, tym gorliwiej, im większe ma on świństwa na sumieniu. Oto niezwykła skaza polskiego umysłu, czekająca pisarskiego rozpracowania. Szczery, zasłużony patriota Agaton Giller, który cały swój wielki autorytet zużył na obronę niejakiego Stempkowskiego, Maleszki owych czasów, i omal by go wybielił, opluwając najuczciwszych patriotów za ujawnianie prawdy, gdyby nie zupełnie jawny udział tegoż Stempkowskiego w aresztowaniu rewolucjonisty Nieczajewa (dla ochrany celu tak ważnego, że aby go dopaść, poświęciła jednego z najlepszych polskich kapusiów; krzywda mu się zresztą nie stała – jak wszyscy sławni TW dożył swych dni w spokoju i dostatku). Rychło zresztą znalazł III Oddział godnego następcę, niejakiego Bałaszewicza, który z niewiarygodną bezczelnością i piorunującym skutkiem podszył się pod zmarłego w 1847 roku na Kaukazie hrabiego Alfreda Potockiego. Za tego z kolei ręczył i bronił do upadłego powszechnie szanowany generał Henryk Dembiński, autentyczny bohater powstania listopadowego.

Coś niewiarygodnego, ile się w tym na śmierć zapomnianym (bo kto by chciał pamiętać?) fragmencie polskich dziejów zbiegło heroizmu i nikczemności, patriotyzmu i renegackiej nienawiści do własnego narodu, poświęcenia, cynizmu i szlachetniej naiwności. No i jak bardzo losy polskiej popowstańczej emigracji potwierdzają, że naród, który nie umie się uczyć na swoich błędach, skazany jest na ich wieczne powtarzanie.

Ale za to, ręczę, powstałaby rzecz fascynująca. Zachęcam do sprzątnięcia mi tego tematu sprzed nosa, bo sam się nim zajmę Bóg jeden wie kiedy i czy w ogóle.

Myślę o historii zwalczania przez ochranę polskiej XIX-wiecznej emigracji. Niestety, jest to historia smutna. W starciu z perfidną, świetnie zorganizowaną i hojnie uposażoną przez carat tajną policją Polacy nie mieli żadnych szans, tym bardziej że często „po linii służbowej” wspierały ją służby krajów, w których żyli, szczególnie policja francuska. Rosyjski wywiad bez trudu więc lokował swych szpicli w głównych emigracyjnych środowiskach i instytucjach, ci zaś nie tylko donosili natychmiast o każdej inicjatywie „firmie” księcia, nomen omen, Dołgorukowa, ale też bezustannie rodaków skłócali, prowokowali do różnych fatalnych w skutkach działań i wykorzystywali zdobytą wiedzę do pisania zohydzających paszkwili zarówno do polskojęzycznych zaborczych gadzinówek w kraju, jak i na użytek chętnie podchwytującego wszelkie antypolskie oszczerstwa Zachodu.

Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy