Ameryko, podciągnij spodnie

Politycy w Nowym Jorku i na Florydzie mają już dość patrzenia na majtki wystające znad opuszczonych dżinsów nastolatków

Aktualizacja: 30.04.2010 00:57 Publikacja: 30.04.2010 00:56

Ameryko, podciągnij spodnie

Foto: AP

Nastolatek w dżinsach naciągniętych zaledwie do połowy uda, pokazujący wszystkim dookoła, że ma bokserki w niebieską kratkę lub różowe serduszka – taki obrazek można oczywiście zobaczyć nie tylko na ulicach Stanów Zjednoczonych. Na całym świecie dorośli lamentują, gdy widzą u swoich pociech rozporek na wysokości kolan. W Ameryce opuszczonym spodniom wypowiedziano jednak właśnie wojnę.

– Wydaje się, że moda na zwisające spodnie ogarnęła miasto i cały kraj – zauważył Eric Adams, czarnoskóry senator stanu Nowy Jork. Demokratyczny polityk przekonuje, że trzeba powstrzymać ten trend, ponieważ przez niego cała społeczność wygląda jak banda klownów. „Podciągnij spodnie, popraw swój image” – apeluje więc do młodzieży, głównie czarnej. Swoje hasło umieścił też na kilku billboardach na Brooklynie. „Patrolowałem kiedyś całe miasto… Pierwszym sygnałem, że młody człowiek wpadł w tarapaty, był sposób, w jaki był ubrany” – przekonywał „New York Daily News” Adams, niegdyś kapitan nowojorskiej policji.

[srodtytul]Kasa musi ważyć[/srodtytul]

Pojechałem więc na Brooklyn, by znaleźć tych, którzy nosząc opuszczone spodnie, sprawiają, że ich czarni bracia wyglądają jak banda klownów, i zapytać, czy inicjatywa czarnoskórego polityka przekona ich do zakupu spodni, w których wreszcie będą wyglądali jak porządni ludzie.

Zadanie przynajmniej teoretycznie banalne, ponieważ najludniejsza dzielnica Wielkiego Jabłka liczy prawie trzy miliony mieszkańców – o ponad milion więcej niż cała Warszawa. Oczywiście tłum turystów i rodowitych nowojorczyków stłoczonych na kładce dla pieszych na moście Brooklyńskim nie różni się zbytnio od spacerujących po ekskluzywnej Piątej Alei. Pojechałem więc w okolice Bedford-Stuyvesant. Dzielnica nazywana w skrócie Bed-Stuy od dziesięcioleci jest we władaniu Afroamerykanów i – od jakiegoś czasu – Latynosów. Czarne rodziny masowo przeprowadzały się tu w latach 30. ubiegłego wieku, opuszczając zatłoczony Harlem. Okolice Bed-Stuy stały się zaś centrum kulturalnego życia czarnoskórej społeczności. To właśnie stąd pochodzą tacy raperzy, jak Jay-Z, Talib Kweli, Mos Def czy GZA ze słynnego Wu-Tang Clan.

Nic więc dziwnego, że gdy wyszedłem z zapyziałej stacji metra przy Fulton Street, przez chwilę czułem się, jakbym wylądował na planie teledysku Taliba Kweli. Czarne latarnie uliczne wyglądają, jakby pamiętały jeszcze czasy drugiej wojny światowej. Wzdłuż ulicy kilkudziesięcioletnie niskie, czerwone bloki ze zwisającymi od frontu schodami przeciwpożarowymi i wentylatorami w oknach. Na parterze sklepy, salony fryzjerskie, pizzerie i fajne kawiarenki. Szwendając się po okolicach Bed-Stuy, mijałem przyczepy z hot-dogami i młodych artystów próbujący sprzedać swoją debiutancką płytę. – No, zgadnij za ile? I tak nie uwierzysz. Tylko pięć dolarów – przekonywał debiutujący artysta R&B.

Ale co z męską modą? Otóż po chodnikach przechadzali się panowie zarówno w najnormalniejszych dżinsach i T-shirtach, jak i w powyciąganych dresach, z białymi opaskami na głowie, a także w sportowych bluzach i czapeczkach z symbolem koszykarza. Co jakiś czas w oczy rzucali się również dżentelmeni ubrani w dżinsy opuszczone tak nisko, jakby przenosili w nich żonie na obiad kilka funtów ziemniaków.

Krawaciarzy brak. Sam na szczęście garnitur porzuciłem w Waszyngtonie i na poszukiwanie czarnoskórych nosicieli zakazanych spodni pojechałem ubrany w najbardziej odlotowe dżinsy, jakie znalazłem w swojej garderobie

– fabrycznie podziurawione, poprzecierane według ścisłych wskazań projektanta – oraz koszulkę DKNY z dominującą na klacie Statuą Wolności. Oczywiście jako jedyny w tym momencie przedstawiciel białej części świata i tak wzbudzałem mieszane uczucia lokalnej ludności.

Niestety, pech chciał, że zdecydowana większość moich potencjalnych rozmówców była ode mnie mniej więcej o głowę wyższa i co najmniej o kilkanaście cali szersza w barach i patrzyła na świat niezwykle pewnym siebie wzrokiem.

Po krótkiej chwili zwątpienia zaczepiłem mniej więcej 30-letniego faceta ze zwisającymi spodniami, który stał z żoną przed sklepem. Co myśli o walce z opuszczonymi spodniami? – Same spodnie nikomu nie szkodzą. Po prostu musisz uważać, jak je nosisz, żeby nie pokazywać majtek albo tyłka. Bo takie rzeczy powinna oglądać tylko matka i żona – wyjaśnia mi Seven, wielki jegomość z grubym złotym łańcuchem zakończonym złotym emblematem. Do tego bejsbolowa czapka, rzecz jasna odwrócona daszkiem do tyłu.

Kilkanaście metrów dalej stoi grupka lokalnej młodzieży. Jeden z dwudziestolatków jest w dżinsach, które mają bliżej do ziemi niż do jego pasa. I chociaż na srebrnym łańcuszku ma zawieszony duży srebrny krzyżyk, to w wyciągniętej koszuli z wojskowymi naszywkami stara się sprawiać wrażenie lokalnego playboya, zaczepiając co i rusz przechodzące dziewczyny. Upewniwszy się kilka razy, że nie towarzyszy mi żaden ukryty fotoreporter, zgadza się pogadać. Cały czas udaje jednak, że rozmawia przez telefon komórkowy.

– Dlaczego noszę takie spodnie? Przecież to proste. Mam tyle kasy w kieszeniach, że same opadają – odpowiedział Za Shawn ku uciesze kolegów. – Cześć, maleńka! Jesteś boska! – przerywa na chwilę, gdy kręcąc biodrami przechodzi koło nas nastoletnia dziewczyna ubrana w obcisłe dżinsy i czarną skórzaną kurtkę.

– Dziewczyny lubią takie zwisające spodnie? – staram się wrócić do tematu.

– To zależy. Niektóre to lubią, ale tylko na początku znajomości. Potem, jak przyjdziesz tak ubrany na kolejną randkę, to uważają, że ich nie szanujesz. Kobiety są szalone – dodaje Za Shawn, ciągle trzymając przy uchu słuchawkę telefonu.

– Ameryka to wolny kraj – usłyszałem z kolei na ulicach Brooklynu od dwóch dwudziestolatków ubranych w sposób, który tak oburza senatora Adamsa. – Politycy i tak nic dla nas nie robią, więc niech przynajmniej nie wtrącają się w to, co kto na siebie zakłada. Zresztą to przez krawaciarzy i ich kryzys nie możemy teraz znaleźć pracy – dodali. Zanim zdążyli wyżalić się na resztę elit, jeden z nich niespodziewanie powiedział do drugiego: – Ty! Oni mówią o nim! – i szybko zniknęli.

– Zobaczcie! Tak właśnie wygląda szatan! – usłyszałem wówczas z rozstawionych na chodniku nieopodal głośników. Dlaczego niby to ja miałbym być uosobieniem zła? – Bo szatan jest biały! – krzyczał do mikrofonu lokalny kaznodzieja, trzymając przed sobą portrety Jezusa Chrystusa i Benedykta XVI z wymalowanymi na czołach trzema szóstkami. – Biali tacy jak ty oszukują czarnych. Bo wszyscy doskonale wiecie, że Jezus był czarny. To jest wyraźnie powiedziane w piśmie – wykrzyczał, po czym przekonywał przechodniów, że wszystkie portrety w kościołach przedstawiające Jezusa to jedno wielkie fałszerstwo. Próba dyskusji okazała się bezcelowa. Zszedłem więc do najbliższej obskurnej stacji metra i wróciłem na Manhattan.

[srodtytul]Dyskryminacja przez portki[/srodtytul]

Kampania senatora Erica Adamsa odbiła się szerokim echem w amerykańskich mediach. „New York Times” ku przestrodze opisał nawet przypadek Hectora Quinonesa, który po tym, gdy w jednym z apartamentowców na Manhattanie urządził krwawą jatkę, zabijając trzech mężczyzn, zaczął uciekać po schodach przeciwpożarowych. Zwisające spodnie opadły mu wtedy zupełnie. Hector potknął się o nie i spadł na podwórze budynku. „Czy może być lepszy argument, by ktoś inny podciągnął swoje?” – pytał na początku miesiąca nowojorski dziennik.

Głos w kampanii przeciw opuszczonym dżinsom zabrał też kilkanaście miesięcy temu sam Barack Obama.

– Bracia powinni podciągnąć swoje spodnie. Idziesz ze swoją matką, ze swoją babką i widać ci bieliznę. Co w tym złego? No, dajcie spokój – mówił na antenie MTV tuż przed zwycięskimi wyborami na prezydenta.

– Niektórzy ludzie mogą nie chcieć widzieć waszych majtek. Ja jestem jednym z nich – przekonywał obecny gospodarz Białego Domu. Zaznaczył jednak, że uchwalanie przepisów w tym zakresie byłoby stratą czasu.

Mimo to dwa tygodnie temu politycy na Florydzie uchwalili prawo zakazujące chodzenia do szkoły w rzeczach, które „w nieprzyzwoity lub wulgarny sposób odsłaniają bieliznę lub części ciała”. Niepokornych czeka kilkudniowe zawieszenie w prawach ucznia. W obronie młodzieży stanęli już jednak przedstawiciele Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich (ACLU), przekonując, że ustawa dyskryminuje czarnych, którzy częściej niż biali chodzą w opadających portkach.

W walkę z modą, która nie wiadomo dlaczego nie chce w końcu przeminąć, angażują się też artyści. „Spodnie na ziemi, spodnie na ziemi. Wyglądasz jak dureń ze spodniami na ziemi” – proste słowa piosenki Larry’ego Platta, 62-letniego uczestnika „Idola”, stały się w Stanach Zjednoczonych niezwykle popularne. Mimo to rzesze nasto-, 20- czy 30-latków wciąż noszą opuszczone spodnie. Na razie nie wiadomo więc, czy prezydent, politycy i najmądrzejsi publicyści skłonią ich w końcu do zmiany zdania… i spodni.

[i]Jacek Przybylski z Nowego Jorku[/i]

Nastolatek w dżinsach naciągniętych zaledwie do połowy uda, pokazujący wszystkim dookoła, że ma bokserki w niebieską kratkę lub różowe serduszka – taki obrazek można oczywiście zobaczyć nie tylko na ulicach Stanów Zjednoczonych. Na całym świecie dorośli lamentują, gdy widzą u swoich pociech rozporek na wysokości kolan. W Ameryce opuszczonym spodniom wypowiedziano jednak właśnie wojnę.

– Wydaje się, że moda na zwisające spodnie ogarnęła miasto i cały kraj – zauważył Eric Adams, czarnoskóry senator stanu Nowy Jork. Demokratyczny polityk przekonuje, że trzeba powstrzymać ten trend, ponieważ przez niego cała społeczność wygląda jak banda klownów. „Podciągnij spodnie, popraw swój image” – apeluje więc do młodzieży, głównie czarnej. Swoje hasło umieścił też na kilku billboardach na Brooklynie. „Patrolowałem kiedyś całe miasto… Pierwszym sygnałem, że młody człowiek wpadł w tarapaty, był sposób, w jaki był ubrany” – przekonywał „New York Daily News” Adams, niegdyś kapitan nowojorskiej policji.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Plus Minus
„Posłuchaj Plus Minus". Jędrzej Bielecki: Jak Donald Trump zmieni Europę.
Plus Minus
„Kubi”: Samuraje, których nie chcielibyście poznać
Plus Minus
„Szabla”: Psy i Pitbulle z Belgradu
Plus Minus
„Miasto skazane i inne utwory”: Skażeni złem
Plus Minus
„Sniper Elite: Resistance”: Strzelec we francuskiej winnicy