W Sopocie, w drodze z dyskoteki do domu znika atrakcyjna 19-letnia dziewczyna. Zaniepokojona rodzina oplakatowuje jej zdjęciami całą okolicę. Potem wzywa na pomoc detektywa. To Krzysztof Rutkowski, właściciel słynnej firmy detektywistycznej w Łodzi, bohater popularnego serialu dokumentalnego „Detektyw”, były poseł Samoobrony.
W niczym nie przypomina klasycznych postaci literackich w rodzaju Philipa Marlowe ani też ich współczesnej wersji, czyli na przykład Lisabeth Salander, socjopatycznej researcherki z trylogii Stiega Larssona. Niewątpliwie jednak Rutkowski ma swój styl. Jego firma słynie ze spektakularnych zatrzymań. Na stronach internetowych zamieszcza filmy z co bardziej żywiołowych akcji.
[srodtytul]Głośny temat to reklama[/srodtytul]
Za pracę w Sopocie bierze 15 tys. zł. „Sprawę poprowadzę od początku do końca, nawet jeśli będę musiał do tego dołożyć. Głośny temat to dla mnie reklama” – mówi dziennikarzom detektyw, który od dawna jest już przede wszystkim celebrytą.
Pierwszą konferencję prasową zaczął mocnym akcentem – krytyką działań policji. Od tej pory to Krzysztof Rutkowski będzie nadawał ton codziennym doniesieniom mediów z rejonu poszukiwań. Ujawnia film z monitoringu, na którym za wracającą do domu zaginioną dziewczyną idzie mężczyzna z ręcznikiem przewieszonym przez ramię. Tworzy jego portret, koordynuje „społeczną” akcję przeszukiwania terenów leśnych w Gdańsku-Oliwie. A gdy wolontariusze z PCK natkną się na biały ręcznik, praktycznie nie ma wątpliwości, że jest to rzecz związana ze sprawą. Potem detektyw wskazuje policji kolejny trop – znajomego zaginionej, policjanta. Gdy okazuje się, że ten ma alibi, Rutkowski jedzie do Szwecji, a po powrocie ogłasza, że dziewczyna została porwana. Mówi: „To więcej niż pewne, Iwona Wieczorek nie żyje”.
A policja, oglądając jego kolejne występy, może jedynie zaciskać zęby. – Bez wątpienia tego typu zachowania są sprzeczne z podstawowymi zasadami pracy wywiadowczej i operacyjnej