Felieton Pauliny Wilk o powściągliwości zachodnich konsumentów

Publikacja: 11.12.2010 00:01

Świat Zachodu nie jest w przedświątecznym nastroju. Powinien najpierw obsesyjnie kupować, a potem ukoić wyrzuty sumienia jakimś charytatywnym gestem. Ale niczym Scrooge z Dickensowskiej „Opowieści wigilijnej” nerwowo tuli do piersi sakiewkę

Coś się zmieniło. Jeszcze nie definitywnie, ale na Starym Kontynencie powietrze pachnie już inaczej. Po greckim załamaniu i irlandzkim okrzyku: „Ratunku!”, z wizją słaniającej się na nogach Hiszpanii, w tym roku Europejczycy siądą do bożonarodzeniowych stołów z kwaśnymi minami. A co trzeźwiejsi, którzy nie lubią grać rodzinnych komedii z cyklu „Wszystko jest w porządku”, spojrzą na talerz dla zbłąkanego wędrowca i pomyślą: „To mógłbym być ja”.

Europa czuje niepokój i nie jest pewna przyszłości. Oszukuje się i ogłupia telewizyjną rozrywką. Gadające głowy – jak stewardzi na pokładach szwankujących samolotów – używają hipnotyzujących tonów, by odroczyć wybuch paniki. Odwrócić naszą uwagę od tego, że – jak powiedziała mi chorwacka pisarka słynąca z nazywania zła po imieniu – wszyscy jesteśmy o jedną pensję od bankructwa. Cały nasz komfort dostaliśmy w kredycie, zbudowaliśmy go – jak dorzuciła hinduska autorka zatroskana o los imigrantów – na plecach ludzi ubogich.

Jeszcze miny mamy dziarskie, jeszcze patrzymy na świat z wyższością. Ale wiemy już, że nic nie jest w porządku.

Nawet Amerykanie przestali się zachowywać jak superbohaterowie. Otwarcie świątecznego sezonu zakupowego w Stanach Zjednoczonych rozczarowało ekspertów. Mieszkańcy USA wydali w sklepach niewiele więcej niż przed rokiem. Zamiast uszczęśliwiać finansistów kilkuprocentowym skokiem, poszli po rozum do głowy i ograniczyli wydatki, bo wielu z nich nie ma pracy, ubezpieczenia zdrowotnego ani perspektyw, że je zdobędą. Ostrożność, rozsądek i umiar – jak dowiadujemy się z negatywnych analiz – fatalnie wpływają na gospodarkę. A przecież jej zdrowie, szczęście i pomyślność są najważniejsze! I to dla niej powinniśmy w obywatelskim odruchu ruszyć po lodówko-zamrażarki, kremy odmładzające, samochody w kredycie 50/50 z kompletem opon zimowych oraz tysiąc minut za darmo na rozmowy z kim chcemy, o czym chcemy. A co, jeśli nie chcemy? Co, jeśli mamy dość?

Dość przekonania, że można brać bezkarnie więcej i więcej. Dość wystawania na mrozie przed sklepem oferującym przeceny, które – wbrew hasłom reklamowym – robią z nas idiotów. Dość kupowania sobie świętego spokoju. I dość udawania, że właśnie w Wigilię potrafimy docenić, jak wiele mamy.

Zachód wie, że w globalnej rozgrywce traci: pieniądze, przewagę i wszechmoc, do której przywykł. Bardzo chciałby stracić jak najmniej. Ściska sakiewkę, wciąż zaskoczony, że pojawili się inni, skuteczniejsi gracze. Nie dość, że dopada go strach, to jest jeszcze urażona duma, bo trzeba ustąpić miejsca zawodnikom z drużyn egzotycznych i przez stulecia traktowanych pogardliwie.

Im bliżej świąt, tym bardziej pragniemy być lepsi. Lepsi niż przed rokiem i na co dzień. Ale tym razem trzeba będzie duchów Dickensa, byśmy przestali myśleć wyłącznie o sobie i trudnych czasach, które już tu są. Przed rokiem kilkadziesiąt krajów prześcigało się w niesieniu pomocy cierpiącym Haitańczykom. Wszyscy chcieli być gwiazdami w telewizyjnym charity show. Teraz jest inaczej: 14 milionów Pakistańczyków od prawie pół roku czeka na „pilną pomoc” po powodzi – największej katastrofie współczesnego świata. ONZ uzyskała tylko połowę kwoty koniecznej, by nieść ratunek. Tym, których w Pakistanie nie zabiła woda i malaria, grozi teraz zamarznięcie, a wiosną głód, bo pola jeszcze przez pół roku nie będą się nadawały do uprawy. Pakistańczycy mają pecha – w tym sezonie Europa lituje się tylko nad sobą. A na ratowanie muzułmanów nie ma miejsca w kryzysowo-przedświątecznym grafiku.

Świat Zachodu nie jest w przedświątecznym nastroju. Powinien najpierw obsesyjnie kupować, a potem ukoić wyrzuty sumienia jakimś charytatywnym gestem. Ale niczym Scrooge z Dickensowskiej „Opowieści wigilijnej” nerwowo tuli do piersi sakiewkę

Coś się zmieniło. Jeszcze nie definitywnie, ale na Starym Kontynencie powietrze pachnie już inaczej. Po greckim załamaniu i irlandzkim okrzyku: „Ratunku!”, z wizją słaniającej się na nogach Hiszpanii, w tym roku Europejczycy siądą do bożonarodzeniowych stołów z kwaśnymi minami. A co trzeźwiejsi, którzy nie lubią grać rodzinnych komedii z cyklu „Wszystko jest w porządku”, spojrzą na talerz dla zbłąkanego wędrowca i pomyślą: „To mógłbym być ja”.

Pozostało 82% artykułu
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji
Plus Minus
„Miasta marzeń”: Metropolia pełna kafelków
Plus Minus
„Kochany, najukochańszy”: Miłość nie potrzebuje odpowiedzi
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Masz się łasić. Mobbing w Polsce”: Mobbing narodowy