Rzeczywiste pytanie brzmi jednak inaczej: czy państwo, w imię racji stanu, może stosować lub akceptować przemoc bez podstaw prawnych? Wbrew opinii obrońców praw człowieka odpowiedź jest pozytywna. Wolno mu także odmawiać ujawnienia prawdy o takiej przemocy, jeśli godzi ona w jego interes.
Strony sporu chętnie stosują język rozmazujący rzeczywistość. Jedni grzmią o terroryzmie, inni – o prawie wszystkich ludzi (w tym zabójców) do godności. Tortury są nazywane nietypowymi metodami śledczymi, z drugiej zaś strony mordercy – kombatantami. Wszystko to jedynie zasłona dymna. W publicystyce, inaczej niż w polityce, można pozwolić sobie na nazywanie rzeczy po imieniu i wyciąganie wniosków z rzeczywistego stanu rzeczy.
1
Na początek garść faktów opisanych językiem odartym z propagandy. Po 11 września CIA uruchomiła operację porywania, a następnie torturowania osób uznanych za wrogów. Jej celem było zdobycie informacji o strukturach paramilitarnych niebezpiecznych dla USA. Wśród zatrzymanych byli zarówno sprawcy ataków na cele cywilne, jak i osoby niewinne oraz jeńcy wojenni. Dwie ostatnie kategorie w żaden sposób nie podpadają pod używane w propagandzie określenie „terrorysta". Aby uniknąć amerykańskiej jurysdykcji prawnej, ludzie ci byli przesłuchiwani poza terytorium Stanów Zjednoczonych. Operacja objęła 54 kraje, jak wynika z raportu Open Society Justice Initiative, w tym Polskę.
Tylko nieliczne państwa biorące udział w operacji zostały do tego zmuszone (choćby Afganistan i Pakistan), inne zaangażowały się w przetrzymywanie uwięzionych lub tylko w pomoc w ich transporcie, kierując się własnym interesem. Nie inaczej postąpiła Polska czy sąsiednia Litwa. Pomoc Amerykanom w działaniach mających dla nich znaczenie absolutnie priorytetowe mogła zaowocować (i owocowała) ich wdzięcznością, na przykład dzieleniem się newralgicznymi informacjami wywiadowczymi. Większość tych państw łamała prawo własne i międzynarodowe albo chociaż obowiązujące w nich regulacje, na przykład dotyczące ruchu lotniczego.
2
W tym właśnie miejscu rodzi się zasadnicze pytanie – czy państwom wolno tak czynić? Amerykanie nie mają z tym żadnego problemu. Operacja CIA została w pełni zaakceptowana przez prezydenta USA, Departament Stanu i Departament Obrony. Rządowi prawnicy pomogli ominąć rafy amerykańskiego prawa, wojskowi lekarze asystowali przy torturach, by nie doprowadziły do zgonu więźniów, choć w paru przypadkach, na przykład w bazie Bagram w Afganistanie, nie zdołali temu zapobiec. Dyplomacja zaś w pocie czoła przekonywała inne kraje do współuczestnictwa w operacji. Gdyby krytycy przetrzymywania i torturowania ludzi bez sądu chcieli oskarżyć jej organizatorów o konspirację o charakterze przestępczym, musieliby wysłać na ławę oskarżonych czołowych przywódców Ameryki oraz co najmniej kilkunastu innych państw. Jakoś trudno to sobie wyobrazić.