Minister edukacji Krystyna Szumilas chce, by nasza edukacja była taka jak w większości krajów europejskich. Niestety, jedyne, na czym nasze władze chcą się wzorować, to obniżenie wieku szkolnego. Ideałem do naśladowania dla naszego ministerstwa jest Wielka Brytania – kraj, gdzie dzieci nie tylko wcześnie rozpoczynają szkołę, ale też wcześnie ją kończą.
Regularne spotkania minister Szumilas z brytyjskimi władzami oświatowymi ograniczają się do konwencjonalnej wymiany uprzejmości. Brak w nich refleksji na temat jakichkolwiek problemów. A z brytyjskiej szkoły niezadowoleni są sami Brytyjczycy. Tymczasem przenoszenie brytyjskiego formatu na polski grunt wykonywane jest z finezją radzieckich hydrologów odcinających dopływy Morza Aralskiego.
Przyspieszona dorosłość
System brytyjski słynie przede wszystkim z wczesnego wieku rozpoczynania nauki. Do szkoły maszerują tam już pięciolatki. Angielska szkoła charakteryzuje się również wielkim problemem przemocy, niskim poziomem nauczania i koniecznością funkcjonowania drugiego obiegu edukacyjnego w formie korepetycji, dużo bardziej rozwiniętego niż w Polsce.
W 2009 roku opublikowany został raport Cambridge Primary Review, według którego wysyłanie dzieci do szkół w wieku pięciu lat nie tylko przynosi niewielkie korzyści, ale może być wręcz szkodliwe. Liczący ponad 600 stron dokument był efektem największych badań szkolnictwa podstawowego Anglii od 40 lat. Jego opracowanie zajęło cztery lata. Z badań wynika, że dzieci, które zaczynały się uczyć później, miały często lepsze wyniki w nauce. Eksperci zauważyli, że pięcioletnie dzieci bardzo łatwo zniechęcić do szkoły.
Brytyjskie ustalenia kontrastują z deklaracjami przedstawicieli polskiego Ministerstwa Edukacji, którzy rozpoczęli reformę obniżania wieku szkolnego pod hasłem ,,różnica między siedmiolatkiem a sześciolatkiem jest pozorna" (wiceminister Zbigniew Marciniak), a kontynuują ją pod hasłem ,,dzieci sześcioletnie mają lepsze wyniki w nauce niż siedmiolatki" (minister Krystyna Szumilas).
W brytyjskiej debacie publicznej pojawiają się głosy tęsknoty za systemem, w którym dzieci rozpoczynają naukę szkolną w wieku siedmiu lat. Jako przykład systemu idealnego podawana jest Finlandia. Dziennik „Guardian" opublikował 9 marca br. tekst Debory Orr pod znamiennym tytułem: „Brytyjskie dzieci trafiają do szkół zbyt wcześnie". Z artykułu dowiadujemy się, że u dzieci, które są utalentowane, ale z powodu wad systemu nie osiągają dobrych wyników, diagnozuje się: zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi, zespół zaburzeń prowokacyjno-buntowniczych, depresję, chorobę dwubiegunową, zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, zaburzenia osobowości i zespół Aspergera.