Jubileusz sześćdziesięciolecia panowania cesarza Franciszka Józefa w 1908 roku był jedną z najbardziej wystawnych uroczystości w dziejach monarchii Habsburgów. Przez trzy godziny 12 tysięcy osób defilowało przed cesarzem; na czele szli marszałkowie i przedstawiciele arystokracji, za nimi 19 grup w historycznych kostiumach obrazujących dzieje domu habsburskiego, a wreszcie przedstawiciele narodowości zamieszkujących 50-milionowe imperium, sięgające od Galicji po Bośnię, i od Innsbrucku po Lwów. Mogłoby się zdawać, że trudno o lepszy dowód potęgi naddunajskiej monarchii i Wiednia, „europejskiej stolicy uciech i muzyki", miasta Gustava Mahlera i Zygmunta Freuda.
A jednak ta kosztowna impreza kompletnie minęła się z celem. „W trakcie spektaklu prezentującego nikomu szerzej nieznanych »współobywateli«: Rusinów, Rumunów czy Chorwatów – pisze wybitny francuski historyk Marc Ferro, autor książki „Resentyment w historii" – wiedeńczycy raptem uzmysłowili sobie, że »już nie są u siebie«. Zdali sobie sprawę, czym tak naprawdę jest wielonarodowe imperium, i ogarnęło ich przerażenie".
Syndrom zatrzaskiwanych drzwi
Unia Europejska A.D. 2013 pod wieloma względami przypomina monarchię Habsburgów. I dziś wielu Europejczyków, zwłaszcza na zachodzie kontynentu, ma poczucie, że „już nie są u siebie". Kryzys finansowy 2008 roku posłużył za pretekst do demontażu zachodnioeuropejskich państw opiekuńczych, co dramatycznie odbija się na spoistości tamtejszych społeczeństw. Wiadomo z licznych badań, że instytucje państwa opiekuńczego najlepiej funkcjonują w społeczeństwach homogenicznych, ponieważ ludzie są bardziej skłonni utrzymywać współobywateli, z którymi w ich mniemaniu sporo ich łączy (np. pochodzenie etniczne, tradycja narodowa, język czy wyznanie), niż takich, z którymi nie łączy ich niemal nic. Dlatego m.in. społeczeństwa skandynawskie stać na taki poziom solidaryzmu społecznego, o jakim nie mogą choćby pomarzyć Amerykanie.
W 2000 roku przeprowadzono w USA ogromne badania empiryczne (próba liczyła 30 tysięcy respondentów), które wykazały, że mieszkańcy zróżnicowanych (etnicznie, rasowo, ale także majątkowo czy nawet wiekowo) społeczności „przejawiają tendencję do wycofania z życia społeczności, braku zaufania wobec sąsiadów niezależnie od koloru ich skóry, a nawet wycofania się z bliskich przyjaźni, oczekiwania najgorszego ze strony wspólnoty i jej liderów, rzadszego angażowania się w dobrowolne przedsięwzięcia, mniejszego łożenia na dobroczynność i rzadszego angażowania się w pracę nad projektami na rzecz konkretnej zbiorowości, rzadziej rejestrują się do wyborów, agitują wprawdzie za reformami, ale nie wierzą, by przyniosły one rzeczywistą zmianę" (cytat za: Tadeusz Szawiel, „Egzystencjalne źródła patriotyzmu"; w: „Maski i twarze patriotyzmu", praca zbiorowa, Kraków 2012). Robert Putnam, który przedstawił rezultaty wspomnianego badania, stwierdził, że reakcja na odmienność produkuje „paranoidalnego, pochłaniającego telewizję introwertyka".
Oto, dlaczego Tony Judt, autor głośnego manifestu „socjaldemokracji strachu" sprzed kilku lat, mylił się, sądząc, że można ocalić zachodnioeuropejskie społeczeństwa dobrobytu, odwołując się do strachu obywateli przed kompletnym demontażem systemu, z którego przecież wszyscy w jakiejś mierze korzystają. Gdyby potraktować deklaracje polityczne przywódców UE poważnie, europejską odpowiedzią na kryzys powinno być uwspólnotowienie długów państw członkowskich i emisja obligacji europejskich.
Zamiast tego od pięciu lat jesteśmy świadkami wykańczania gospodarek państw peryferyjnych i merkantylistycznych praktyk w wykonaniu najsilniejszych państw kontynentu, a wszystko to w obronie istniejących jeszcze, silnych państw opiekuńczych, z Niemcami na czele. Przywódcy UE winszowali sobie niedawno w Zagrzebiu przyjęcia Chorwacji do Unii, ale zachodnie tabloidy komentowały to wydarzenie podobnie jak wiedeński „Simplicissismus", gdzie w 1908 roku ukazano Chorwatów jako obdartych zbójów, „a w każdym razie stuprocentowych barbarzyńców" (Ferro). „Wiedeńczycy raptem uzmysłowili sobie, że »już nie są u siebie«. Zdali sobie sprawę, czym tak naprawdę jest wielonarodowe imperium, i ogarnęło ich przerażenie".