Wałęsa z głowy czy z teczki?

Czym Lech Wałęsa mógł ująć Janusza Głowackiego, który – było nie było – jest najlepszym wytworem salonu warszawskiego? Opacznym odbiciem. To niemal Głowacki w dzikiej wersji umysłu i języka.

Publikacja: 08.11.2013 00:01

Janusz Głowacki

Janusz Głowacki

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Red

Czyżby Janusz Głowacki walczył o swą reputację? Myślałem, że temu służy książka o konfliktach wokół scenariusza o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy. Mógł sprawę zbyć żartem, jak to ma w zwyczaju. Może uznał, że udział w tym filmie okazał się moralnie zbyt kosztowny. Jest to pierwszy przypadek, gdy trzeba poważnie zwątpić w jego autorską uczciwość, po pół wieku twórczości. Bo drobiazgów nie będziemy się czepiać. W lekturze okazało się, że chodzi mu o reputację ironisty zagrożoną brakiem dystansu Wajdy, a nie o prawdę.

Pojedynek z Głowackim jest ryzykowny. Nie dlatego, że przeciwnik tak inteligentny i ma riposty cięte a eleganckie. To maestro uniku. Wydaje ci się, że uderzasz go w czuły punkt a okazuje się, że tam go już nie ma, w tym miejscu się poddał i nie dba o wygraną. Po czym rozbraja cię przewrotnym wdziękiem i dobija ironią.

Ale niech tam, najwyżej się ośmieszę biorąc go poważnie.

Pozostało jeszcze 94% artykułu

Już za 19 zł miesięcznie przez rok

Jak zmienia się Polska, Europa i Świat? Wydarzenia, społeczeństwo, ekonomia i historia w jednym miejscu i na wyciągnięcie ręki.

Subskrybuj i bądź na bieżąco!

Reklama
Plus Minus
Polska jest na celowniku Rosji. Jaka polityka wobec Ukrainy byłaby najlepsza?
Plus Minus
„Kształt rzeczy przyszłych”: Następne 150 lat
Plus Minus
„RoadCraft”: Spełnić dziecięce marzenia o koparce
Plus Minus
„Jurassic World: Odrodzenie”: Siódma wersja dinozaurów
Plus Minus
„Elio”: Samotność wśród gwiazd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama