Czyżby Janusz Głowacki walczył o swą reputację? Myślałem, że temu służy książka o konfliktach wokół scenariusza o Lechu Wałęsie dla Andrzeja Wajdy. Mógł sprawę zbyć żartem, jak to ma w zwyczaju. Może uznał, że udział w tym filmie okazał się moralnie zbyt kosztowny. Jest to pierwszy przypadek, gdy trzeba poważnie zwątpić w jego autorską uczciwość, po pół wieku twórczości. Bo drobiazgów nie będziemy się czepiać. W lekturze okazało się, że chodzi mu o reputację ironisty zagrożoną brakiem dystansu Wajdy, a nie o prawdę.
Pojedynek z Głowackim jest ryzykowny. Nie dlatego, że przeciwnik tak inteligentny i ma riposty cięte a eleganckie. To maestro uniku. Wydaje ci się, że uderzasz go w czuły punkt a okazuje się, że tam go już nie ma, w tym miejscu się poddał i nie dba o wygraną. Po czym rozbraja cię przewrotnym wdziękiem i dobija ironią.
Ale niech tam, najwyżej się ośmieszę biorąc go poważnie.
Trochę głębi
Autor scenariusza i książki jest oczarowany Wałęsą. Bo to też mistrz słowa, lecz ludowy, co wzmacnia. To także mistrz uniku. Niby się poddaje, a rozbraja przeciwnika siermiężnym czarem i dobija ze sprytem chłopskiego Makiawela. Czym prostak może ujmować „Głowę", było nie było najlepszy wytwór salonu warszawskiego? Opacznym odbiciem. To niemal Głowacki w dzikiej wersji umysłu i języka. Podobne mu mistrzostwo widać w autentycznych wypowiedziach Wałęsy dla Oriany Falacci. Stąd fascynacja.
Wałęsa jest jungowskim Cieniem swojego wielbiciela. Cień to nieucywilizowane impulsy, stłumione pragnienia, motywy moralnie niskie, dziecięce fantazje i resentymenty, wszystko, z czego nie jesteśmy w sobie dumni. Tych wypartych ze świadomości własnych cech doświadczamy, rzutując na innych, jak powiada C. G. Jung, psycholog głębi. Wczuwając się w bohatera, scenarzysta doświadcza, co go kusi, chociaż nie waży się spełnić osobiście.
Pisarz nie dopuścił się zła, jakie wyrządzał przyszły lider „Solidarności". Nic o tym nie wiadomo i nie ma żadnego powodu wątpić, że jest czysty. Lecz byłoby dziwne, gdyby nie był kuszony przez SB, skoro tylu ludzi z towarzystwa, a nawet przyjaciel, poszło na współpracę. Badanie na przykładzie Wałęsy dylematu: zostać TW czy nie zostać i jakie będą złe i dobre skutki, musiało być ciekawe dla pisarza, chociaż on swoją karierę zrobił o własnych siłach.
Dwa świadectwa
Natomiast Wałęsie, jak twierdzą niektórzy, drogę do światowej sławy otworzyła w gruncie rzeczy współpraca z bezpieką. Sławomir Cenckiewicz wykazuje, że partia i SB pomagały mu, wierząc, iż mogą łatwo szantażować. Równocześnie z Głowackim Cenckiewicz wydał książkę „Wałęsa człowiek z teczki", odpowiedź na film Wajdy. Można porównać wizję pisarza z wiedzą historyka. Pierwszy korzystał z politycznie poprawnej wersji wydarzeń i swej wyobraźni; drugi studiował archiwa. Pierwszy chce wzruszać, drugi przekonywać. Głowacki gra o sławę i pieniądze, a Cenckiewicz o prawdę.