LGBT z NSDAP

Od czasów rewolucji obyczajowej lat 60-tych ubiegłego wieku mniejszości seksualne zyskały status nowego proletariatu.

Publikacja: 30.11.2013 10:00

Filip ?Memches

Filip ?Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska Magda Starowieyska

Lewicowe i liberalne kręgi opiniotwórcze podejmują się więc szlachetnej misji – walczą o to, żeby ów nowy proletariat wyzwolić z ucisku, jakim są normy prawne, moralne, społeczne, dyskryminujące osoby LGBT.

Czy rzeczywiście jest to działanie na rzecz postępu, podobnie jak boje o równouprawnienie kobiet? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto sięgnąć po książkę dwóch amerykańskich autorów, Kevina Abramsa i Scotta Lively'ego „Pink Swastika" z roku 1995. Stanowi ona studium na temat konfrontacji dwóch modeli cywilizacyjnych, z jakimi mamy do czynienia od czasów starożytnych.

Pierwszy model łączy się z judaizmem i chrześcijaństwem. W jego ramach mężczyzna realizuje się w małżeństwie i rodzinie. Drugi model sięga korzeniami do pogańskiej Europy. Odnajdujemy go w antycznej Grecji. Naczelną wartość społeczną stanowi tu wspólnota mężczyzn. Jej spoiwem są przede wszystkim więzi duchowe, ale i jest miejsce na relacje fizyczne. Żona odgrywa rolę podrzędną – uchodzi niemal za zwierzę domowe.

Spadkobiercami Greków okazali się Niemcy. Na gruncie niemieckiego romantyzmu rodziły się antymieszczańskie ruchy nawiązujące do mitologii germańskiej. Najsłynniejszy z nich to Wandervögel (Wędrowne Ptaki). Posłużyły one psychologowi Hansowi Blüherowi do sformułowania koncepcji pierwiastka erotycznego w männerbundzie (związku mężczyzn). Zakłada ona, że o ile naturą kobiety jest bycie żoną i matką, to naturą mężczyzny jest aktywność poza rodziną (chociażby udział w wojnie).

Ta postromantyczna kontrkultura stworzyła warunki dla rozwoju niemieckiego nacjonalizmu, a w konsekwencji i nazizmu. Znamienne, że przywódcy niektórych organizacji wpisujących się w tę tendencję to osoby LGBT. Dowódca Freikorps Gerhard Rossbach i dowódca SA Ernst Röhm byli homoseksualistami, a szef Hitlerjugend (zwanych czasem Homo Jugend) Baldur von Schirach był biseksualistą.

Skoro nazizm sprzyjał powstawaniu männerbundów, zasadne jest postawienie pytania: dlaczego homoseksualiści byli prześladowani w III Rzeszy? Autorzy „Pink Swastika" udzielają odpowiedzi: statystyki dotyczące „Holokaustu gejów" są bardzo zawyżone, homofobiczna retoryka Heinricha Himmlera była tylko zabiegiem populistycznym, adresowanym do wiernych tradycyjnym wartościom mas ludowych, natomiast ustawodawstwo piętnujące homoseksualizm obowiązywało jeszcze przed dojściem NSDAP do władzy i stanowiło dla Adolfa Hitlera (skrywającego swoje homoseksualne skłonności) wyłącznie dodatkowe narzędzie do represjonowania opozycji.

Tyle Abrams i Lively. Nic dziwnego, że na ich książkę spadła fala krytyki. Wizja nazizmu, jaką zawiera „Pink Swastika", nie mieści się w jakichkolwiek kanonach poprawności politycznej. Ale przecież nie mamy tu do czynienia z jakimiś rewolucyjnymi odkryciami. Choć można oczywiście spierać się o szczegóły i tym samym zarzucać autorom, że pisali swoje dzieło pod homofobiczną tezę.

Niemniej sprawa  männerbundów i unoszącej się nad nimi homoerotycznej aury znana była jeszcze przed II wojną światową. Wątek ten pojawia się chociażby w artykule „Mitologia Niemiec współczesnych", który w roku 1933, na łamach „Wiadomości Literackich", opublikował Jarosław Iwaszkiewicz pod pseudonimem Kazimierz Bazar.

Tymczasem rewolucji obyczajowej dokonał w starożytności judaizm. Polegała ona, zdaniem żydowskiego publicysty z USA, Denisa Pragera, na „wtłoczeniu seksu w ramy małżeństwa" – religia mojżeszowa podniosła rangę miłości między kobietą a mężczyzną i podjęła starania o dowartościowanie kobiety.

Jaki zatem Żydzi zastali świat, kiedy objawił im się Bóg? W religiach pogańskich kultywowano płodność i praktykowano prostytucję sakralną. Martha Nussbaum, amerykańska filozof – skądinąd typowa liberalna intelektualistka ze Wschodniego Wybrzeża – uważa, że ludzie starożytni ujmowali doświadczenia seksualne w zupełnie innych kategoriach niż my.

Kluczowym rozróżnieniem w moralności seksualnej było rozróżnienie między rolą aktywną i bierną. Płeć (gender) obiektu sama w sobie nie stanowiła pod względem moralnym problemu. Chłopcy i kobiety w wielu przypadkach traktowani byli wymiennie jako obiekty męskiego pożądania. Penetrujący miał w społeczeństwie wyższą pozycję niż penetrowany. „Seks – wnioskuje Nussbaum – zasadniczo był rozumiany nie jako interakcja, ale jako robienie czegoś komuś".

Seksualizacja przestrzeni publicznej jest więc echem zamierzchłych kultów płodności. A skoro teoretycy gender stawiają sobie za zadanie odsłonięcie mechanizmów kulturowych, które faworyzują mężczyzn i dyskryminują kobiety, to powinni mieć odwagę zgłębiać antyfeministyczny charakter kultury gejowskiej.

Zwrócił na to uwagę publicysta Mateusz Matyszkowicz podczas dyskusji w TVP poświęconej filmowi „Płynące wieżowce". Według Matyszkowicza mamy w tym obrazie do czynienia z sytuacją, której ofiarą jest kobieta będąca partnerką jednego z mężczyzn uwikłanych w homoseksualny romans.

Warto przypomnieć jeszcze inny film – „Tajemnica Brokeback Mountain",  amerykańską produkcję z roku 2005. W tym obrazie – melodramacie o namiętności łączącej dwóch kowbojów – homoseksualny romans oznacza po prostu zdradę małżeńską.

Może zatem cele ruchów występujących jako reprezentanci LGBT są odmienne od celów feminizmu. Pod pretekstem bojów o prawa mniejszości seksualnych wraca reakcyjne, ciemne pogaństwo.

Lewicowe i liberalne kręgi opiniotwórcze podejmują się więc szlachetnej misji – walczą o to, żeby ów nowy proletariat wyzwolić z ucisku, jakim są normy prawne, moralne, społeczne, dyskryminujące osoby LGBT.

Czy rzeczywiście jest to działanie na rzecz postępu, podobnie jak boje o równouprawnienie kobiet? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto sięgnąć po książkę dwóch amerykańskich autorów, Kevina Abramsa i Scotta Lively'ego „Pink Swastika" z roku 1995. Stanowi ona studium na temat konfrontacji dwóch modeli cywilizacyjnych, z jakimi mamy do czynienia od czasów starożytnych.

Pozostało 89% artykułu
Plus Minus
Michał Szułdrzyński: Wybory w erze niepewności. Tak wygląda poligon do wykolejania demokracji
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Plus Minus
Władysław Kosiniak-Kamysz: Czterodniowy tydzień pracy? To byłoby uderzenie w rozwój Polski
Plus Minus
Mariusz Cieślik: Jak Kaczyński został Tysonem
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”: AI. Czy Europa ma problem z konkurencyjnością?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Plus Minus
„Psy gończe”: Dużo gadania, mało emocji